Zdrowiej - forum medycyny naturalnej i alternatywnej

Pełna wersja: Obłączki
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Jakiś czas temu zacząłem brać Argininę. Dosyć regularnie, codziennie po 250mg. Po jakimś czasie, około miesiąca zaczęła mi się opryszczka, której praktycznie nie miewam nigdy. Miałem kilka razy w życiu. Ponoć opryszczka to po części brak Lizyny. Więc dokupiłem lizynę i biorę teraz w systemie: Arginina od poniedziałku do czwartku. Lizyna od piątku do niedzieli.
Tak samo robię z cynkiem i miedzią.
Tak, opryszczka to niejako objaw wypłukania lizyny z organizmu. Oczywiście wymaga też innych czynników, ogólnie osłabionej odporności i tak dalej, ale ten wirus mnoży się, gdy brakuje lizyny. Dziwne tylko, że wystarczyło 250 mg argininy, przeciętny człowiek zjada 4000 mg dziennie, opryszczka pojawiała się ludziom, gdy miesiącami jedli ponad 5000 mg. Zresztą podobnie wysokie jest spożycie lizyny i też 250 mg dziennie wiele by nie zmieniło.

U mnie mała zmiana, witamina A robi póki co wyjazd, jeśli miało się coś uzupełnić, to się uzupełniło. Za to skupię się na magnezie, bo w końcu taki był plan, podnieść witaminę E w organizmie, bo bez tego magnez nie przechodzi do wnętrza komórek i nie można go uzupełnić.
(02-18-2022, 02:55 PM)tomakin napisał(a): [ -> ]Tak, opryszczka to niejako objaw wypłukania lizyny z organizmu. Oczywiście wymaga też innych czynników, ogólnie osłabionej odporności i tak dalej, ale ten wirus mnoży się, gdy brakuje lizyny. Dziwne tylko, że wystarczyło 250 mg argininy, przeciętny człowiek zjada 4000 mg dziennie, opryszczka pojawiała się ludziom, gdy miesiącami jedli ponad 5000 mg. Zresztą podobnie wysokie jest spożycie lizyny i też 250 mg dziennie wiele by nie zmieniło.

U mnie mała zmiana, witamina A robi póki co wyjazd, jeśli miało się coś uzupełnić, to się uzupełniło. Za to skupię się na magnezie, bo w końcu taki był plan, podnieść witaminę E w organizmie, bo bez tego magnez nie przechodzi do wnętrza komórek i nie można go uzupełnić.

Być może zjadam argininy więcej niż normalny człowiek, dużo orzechów, migdałów i dodatkowo tabletki, to mogło wypłukać lizynę, której nie suplementuje. Coś zadziałało, bo oczywiście zaraz po lizynie opryszczka odpuściła, która zresztą z reguły mi się nigdy nie rozwijała, miałem jej tylko początki i zawsze sama znikała. Tym razem coś tam małego się wykluło za pierwszym razem i za drugim udało mi się już ją zahamować, niczym rozwinęła się na dobre.

Dodatkowo biorę codziennie zestaw anty: E, A, C i selenit. Obłączków ani widu ani słychu a paznokcie Terriego jak były tak są, może nie jakieś bardzo widoczne, ale zasugerowane.
Choć przyznam, że od jakiegoś czasu te obłączki gdzieś tam na kciukach i wskazujących jakby nieśmiało się wychylały, albo to tylko złudzenie.

Oczywiście oprócz tego biorę około 20 innych suplementów ale codziennie tylko z 10 :-)
No właśnie to by mogło być wyjaśnienie Twojego przypadku opryszczki, jeśli miałeś w diecie bardzo mało lizyny a dużo argininy, to nawet niewielkie dawki rzędu 250 mg dziennie mogły przechylić szalę. Może też być tak, że lizyna znika z jakiegoś powodu, albo też nie jest przyswajana, jak wyżej pisałem może to być na przykład coś z wolnymi rodnikami. Cholera wie.

Ludzie z niewydolnością nerek i marskością wątroby mają bardzo niski poziom lizyny, ale argininy z kolei (i wytwarzanych z niej tlenków azotu) wręcz za dużo.

To MOŻE być odpowiedź na objaw Terry'ego, ale na pewno nie na obłączki jako takie, bo one znikają też w chorobach, w których poziom lizyny i argininy się nie zmienia. Może też być tak, że to nie aminokwasy jako takie, ale bardziej zdolność organizmu, by je wykorzystać. No i raczej nie jest to cała odpowiedź, bo lizyną i argininą się bawiłem w różnych konfiguracjach i na objaw nie wpłynęło bardzo mocno.

https://www.karger.com/Article/Abstract/26491

tu pacjenci z depresją mieli dwa razy WIĘCEJ lizyny, niż osoby zdrowe. Histydyny 3 razy więcej.
Tak teraz patrzę, tlenki azotu są podniesione w cukrzycy, są też podniesione w nadczynności tarczycy, czyli w obydwu pozostałych przypadkach, w których pojawia się objaw Terry'ego. To jest nieco bardziej skomplikowane, bo na przykład w marskości wątroby tlenki azotu mocno działają na naczynia centralne, a z kolei obwodowe mają chyba nawet wyciszoną aktywność (to z głowy piszę, mogłem coś pokręcić). Ale sporo wskazuje na argininę i na to, że jej nadmiar / nadmiar produkowanych z niej tlenków azotu może być główną przyczyną tego objawu. Drugi podejrzany to serotonina, która też rośnie w tych chorobach i też mocno wpływa na stan naczyń krwionośnych, rozszerzając jedne, zwężając drugie. Nie zgadza się to jednak z alkoholizmem, w którym poziom tlenków azotu spada, a właśnie w alkoholowym zniszczeniu wątroby najczęściej pojawia się objaw Terry'ego.

Jak już kiedyś pisałem, wszystko wskazuje na to, że mamy tutaj dwa oddzielne mechanizmy.

1. zanik obłączków w chorobach takich jak depresja, niedoczynność tarczycy czy HIV/AIDS, gdzie nie występują zmiany naczyniowe, czyli nie pojawia się objaw Terry'ego. Wszystko wskazuje na to, że przyczyną będzie stres oksydacyjny i wolne rodniki, a jaki konkretnie za to odpowiada mechanizm to już nie jest takie istotne. Może to być nawet spadek poziomu potasu w komórkach, których błony są uszkodzone wolnymi rodnikami (bo faktycznie tak się dzieje, spada jego poziom)

2. zanik obłączków w chorobach takich jak marskość wątroby czy chroniczna niewydolność nerek, gdzie występują zmiany naczyniowe, czyli pojawia się objaw Terry'ego. Nawet jeśli tu mechanizm będzie taki sami, to już zapewne nie odpowiadają za niego te same czynniki, ale finalny czynnik może być ten sam, czyli jeśli w pierwszym wypadku będą to wolne rodniki i potas, to tutaj będzie to coś innego, ale też finalnie prowadzące do spadku potasu.

Oczywiście to wszystko jest pisane palcem po wodzie i są to mega wielkie niewiadome z setką założeń wziętych z sufitu, ale też nie piszę pracy naukowej tylko post na śmiesznym forum.

Jeśli chodzi o mój konkretnie przypadek, to wydaje mi się, że najważniejsze byłoby ustalenie przyczyny objawu Terry'ego, zostawiając całkowicie takie rzeczy jak depresja czy HIV/AIDS, bo tutaj mechanizm może być kompletnie inny.

Co mi nie daje spokoju, to ta bardzo silna poprawa rok temu. Coś się wtedy stało, ale co? To, co wtedy brałem w żaden sposób nie zgrywa się z żadną znaną mi hipotezą dotyczącą genezy objawu Terry'ego. Melatonina? Ona bardzo mocno wpływa na gospodarkę tlenkami azotu. Leży cały czas w szafie i czeka na swój dzień, aż skończę testować inne rzeczy, żeby nie mieszać jednego z drugim. Tu melatonina w ogóle była odpowiedzialna za jeden z objawów chorobowych związanych z tlenkami azotu:

https://www.jacionline.org/article/S0091...6/fulltext

Co więcej, przyczyną był po prostu lekki spadek tej melatoniny na skutek wystawienia na słońce w lecie. Suplementy zwiększają poziom wielokrotnie mocniej, więc mają też wielokrotnie silniejsze działanie. Mogą bardzo dużo zmienić w gospodarce tlenkami azotu, jeśli to one są odpowiedzialne za objaw Terry'ego, do tego stopnia, że teoretycznie mogą go nawet wyleczyć.

No nic, testuję BCAA i lizynę, wysycam organizm magnezem po tym, jak podniosłem poziom witaminy E.
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/1772873/

O proszę. U szczurów niski poziom magnezu zmniejszył przyswajalność leucyny przez mięśnie o ~30%, zaś niski poziom cynku również zmniejszył przyswajanie, ale o 60%.

Badań nad samą witaminą E nie ma, ale skoro ona zaburza funkcjonowanie magnezu, to możliwe, że jej niski poziom pośrednio utrudnia wykorzystanie leucyny. Witamina A z kolei podobnie wpływa na wykorzystanie cynku, ona sama z siebie nie ma znaczenia przy wykorzystaniu leucyny, ale jeśli jej niedobór doprowadzi do spadku stężenia cynku w organizmie, to już może mieć.

Chorzy na marskość wątroby mają dużo niższy poziom cynku w organizmie, może częściowo dlatego tak mocno spada im leucyna. Stosuje się terapię BCAA, co jak wykazano przedłuża chorym życie, jakby jednocześnie dostali suplement cynku i witaminy A, efekt mógłby być spotęgowany. Może nawet doszłoby do częściowej regeneracji wątroby.

Kilka dni temu zacząłem brać miedź, chyba już wystarczy, jej uzupełnianie powinno właśnie kilka dni trwać, w przerwie pomiędzy cynkiem czy żelazem. Wracam do cynku. Jest opcja, że nie mogłem go przyswoić / zmagazynować, zanim nie uzupełniłem witaminy A lub E. Jest też opcja, że przy uzupełnianiu lizyny / leucyny powinno się brać większe dawki cynku, gdyż rośnie jego wykorzystanie przez organizm.
Wracam do beta alaniny i obserwuję, czy będą znowu objawy jak przy poprzednich podejściach, mogące świadczyć o wypłukaniu tauryny. To nie bardzo wydaje się w ogóle możliwe, gdyż beta alanina w takich dawkach jakie brałem po prostu nie ma prawa wywołać takiego niedoboru, ale za każdym razem jak ją brałem to miałem coś jakby "czkawkę serca", co zresztą mam czasami od zawsze, ale po betce się mocno nasilało. Biorę tak, jak się powinno, czyli duża porcja, po której jest wiele mniejszych. Zwykła duża porcja w ogóle się nie przyswaja, jeśli jest jedna w ciągu dnia, trzeba tak rozbijać. Zresztą... jeśli będzie taki objaw, to wiadomo już, w którą stronę szukać, bo jeśli takie coś się pojawia po tak delikatnym suplemencie, to organizm musi być na jakiejś granicy.

Czyli obecnie wygląda to tak:

Regularnie:

- luteina + zeaksantyna, 1 tabletka
- cytrynian potasu (wcześniej był chlorek)
- ze względów ogólnozdrowotnych, czasem łyżeczka oleju z ogórecznika, czasem miseczka mielonego, lekko uprażonego siemienia.

Od kilku dni:

- lizyna + BCAA, kilka razy dziennie
- magnez 150-200 mg (miało być regularnie ale oczywiście nie było, zawsze zapominałem)

Od dziś:

- cynk kilka razy dziennie małe porcje
- beta alanina tak, jak się powinno brać
- b complex, którą też powinienem brać regularnie, ale też oczywiście zapominam, ona jest konieczna do przyswojenia BCAA, lizyny i cynku. Jeśli zamierzam brać ich większe dawki to tyle B complex, ile jest w diecie, może nie wystarczyć

Miałem brać chondroitynę, ale oczywiście to kolejna rzecz, o której zapominałem.

Wapń... no sam nie wiem, brać go czy nie. Staram się to ułożyć pod kątem zgrania się ze sobą wszystkich rzeczy, tak, żeby stanowiły jakąś spójną całość, były zestawem. Jeśli coś biorę, to dokładam wszystko, co z tym współgra, na przykład do wysokich dawek witaminy A dokładam cynk, do wysokich dawek aminokwasów też cynk i witaminy z grupy B. Wapń w obecności lizyny przyswaja się nawet kilka razy mocniej i boję się, że może go być po prostu zbyt dużo, nawet gdy wezmę tylko np 400 mg. Z drugiej strony, w obu przypadkach poprawy z przeszłości wapń był obecny. Eh, dorzucę małe dawki.

Cały czas biorę też olej MCT, ale tak małe dawki, że to może nie mieć żadnego znaczenia, w badaniach brali tego na kilkadziesiąt nawet procent zapotrzebowania kalorycznego, ja przy dobrym układzie wyciągam 1-2%. Po większych mam rozwolnienia i to takie, że można na tron nie zdążyć. Cały czas w kawie niewielkie dawki inuliny, tu z kolei przekroczenie minimalnej dawki powoduje mocne gazy, to też może nie mieć znaczenia bo tego jest za mało, by wpłynęło na prace jelit.

O, jeszcze betainę miałem brać. No oczywiście, też zapomniałem.

Wpływ tego wszystkiego na wygląd paznokci - zerowy
Wpływ na zdrowie, samopoczucie, cokolwiek - zerowy, nie licząc rozwolnień po MCT czy gazów po inulinie. Nie wiem, jak z samopoczuciem, bo to subiektywna sprawa i może się zmieniać w zależności chociażby od tego, czy mnie ktoś zdenerwuje w życiu rodzinnym czy zawodowym. Miałem te okresy pobudzenia i stanów lękowych po czymś, ale to minęło i mogło nie mieć nic wspólnego z suplami, takie rzeczy pojawiają się same z siebie, albo wywołane stresem w życiu. Po wysokich dawkach witaminy A miałem jakby odczucie nadwrażliwości i świądu skóry, co jest objawem delikatnego zatrucia, dlatego też zresztą ją odstawiłem.

Można by się spodziewać, że takie dawki witamin czy minerałów w JAKIKOLWIEK sposób wpłyną na człowieka, a tu nic. Jakbym cukierki jadł.

A, no tak, nadciśnienia się pozbyłem, chociaż dalej nie jest idealne, ale odkąd zrobiłem te wszystkie terapie, ani razu nie było w wartościach niebezpiecznych. No ale to coś, o czym bym nie wiedział, jakbym tego nie mierzył aparatem.
Póki co białko bez efektów, ale to chyba byłoby trochę za wcześnie. 9 dni już biorę, ale nie przeginam z dawkowaniem, 2 razy dziennie po jednej porcji, wychodzi dodatkowe 6 do 8 gramów rozgałęzionych i 2-3 gramy lizyny, staram się też jeść więcej białka w normalnych posiłkach. Cynk, magnez, B complex, wysokie dawki B1... co jeszcze jest wymagane do tego, by organizm przyswajał białko? Glutaminę mi rodzina wyżarła.
Tak jeszcze kminię, zjedzenie czegokolwiek, co zawiera złożone węglowodany wywołuje u mnie gigantyczne gazy. Nawet jeśli to jest dosłownie łyżeczka inuliny. To świadczyłoby o jakimś rozchwianiu flory jelitowej, ogólnie problemem z trawieniem. I właśnie rozchwianie flory jelitowej jest według części naukowców przyczyną objawu Terry'ego, a konkretnie nadprodukcji przez bakterie substancji, które rozszerzają naczynia krwionośne.

Może w tym kierunku szukać, kiedyś już to co prawda robiłem, ale jakoś tak bez przekonania. Zresztą, nie bardzo nawet wiem, z której strony się zabrać. Nie tak jest w jelicie grubym? Przerost flory jelita cienkiego? Nie taka kwasowość treści żołądkowej? Trzustka nie wydziela enzymów, wątroba żółci? Jakieś konkretne badania by się przydały, ale też nawet nie wiem, co badać

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/labs/pmc/ar...MC6006167/

tu sprawdzili stan osób, które miały gazy i ogólnie problemy z przewodem pokarmowym oraz problemy z koncentracją. Jak się okazało, mieli przerost flory i związaną z nim kwasicę D-mleczanową, a po antybiotykach błyskawicznie wracali do zdrowia. Tylko kurde takie objawy pokrywają się z objawami stu innych rzeczy.

Może sobie zrobię terapię tym olejkiem z oregano, co go kiedyś piłem, pomijając wszystko inne, on jest po prostu całkiem smaczny, jeszcze go gdzieś mam, końcówkę.

Tak trochę liczyłem, że odstawienie cukru załagodzi to wszystko, bo właśnie nim mogłem te bakterie przekarmiać, ale jakoś nie ma po tym fajerwerków.
Coś jest na rzeczy z magnezem, po tej lizynie i BCAA, a może po antyoksydantach, czuję jakbym go w końcu przyswajał, prawidłowo reagował. Czy to może mieć związek z obłączkami? Raczej nie. Ale może z objawem Terry'ego?

https://onlinelibrary.wiley.com/doi/abs/...02.01141.x

tu wykryto bardzo duży niedobór magnezu u osób z marskością wątroby, pomimo tego, że mieli dobry poziom w zwykłym badaniu krwi. Przy okazji twierdzą, że ten ich test bardzo dobrze pokazuje stan w organizmie.

https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/4033201/

tu też był mocno obniżony

https://academic.oup.com/qjmed/article-a...91/1502957

tu też, ale nie tak bardzo. W chorobach nerek różnie to bywa, czasem jest mocno obniżony, czasem podwyższony.

Jakoś mało mi się to prawdopodobne wydaje, niby magnez wpływa na rozluźnienie naczyń krwionośnych, ale objaw Terry'ego jest charakterystyczny dla konkretnych schorzeń, podczas gdy magnez spada w wielu innych. Chyba że chodzi o jakieś łączone zależności, typu jednocześnie występujący niski magnez i również niski poziom powiedzmy leucyny, co powoduje specyficzne reakcje na poziomie naczyniowym.

Głupie, ale dobra reakcja na magnez po suplementacji leucyną każe mi zastanawiać się, czy w chorobach z jej niedoborem to przypadkiem nie jej niski poziom blokuje przyswajanie magnezu przez chorych. Bo to, że niski magnez blokuje przyswajanie leucyny przez komórki to wiadomo, wyszło w badaniach, ale może to też działa w drugą stronę?

Nie wiemy i się pewnie nie dowiemy, ale pofilozofować można.