Zdrowiej - forum medycyny naturalnej i alternatywnej

Pełna wersja: Obłączki
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
No ja po prostu uważam, że społeczne są o wiele ważniejsze. Jakiego celu by się w życiu nie miało, one się przydadzą. Nawet jeśli ktoś chce tylko klepać kod, jeśli chce aplikować tam, gdzie nikt się po znajomości nie dostanie, to też od skilla społecznego zależy, jak będzie lubiany w zespole, czy się utrzyma. Chyba tylko autyście grającemu na giełdzie nie przydadzą się do niczego. A w każdej innej sferze życia będą, no, podstawą.

Kurcze, to trochę jak z siłownią, takie rzeczy "promieniują" na wszystkie aspekty, niby tylko trochę więcej kilogramów się podniesie, niby przydaje się tylko do kopania rowów, ale nagle okazuje się, że ma się większa odwagę przy podejmowaniu decyzji finansowych, większą pewność siebie, jest się całkowicie inaczej traktowanym przez partnerów biznesowych, no po prostu zarabia się więcej, czasem kilka razy więcej dzięki jednej odważnej decyzji. A to tylko mowa o pieniądzach, gdzie cała reszta? Zadowolenie z życia, fakt, że siłownia jest skuteczniejsza w leczeniu depresji niż prochy od lekarza, w podobny też sposób poprawia samopoczucie osoby bez depresji? Skuteczniej zapobiega śmierci z powodu niektórych chorób niż najdroższe ubezpieczenie medyczne? Zmienia status w drabinie społecznej, w gronie znajomych? Już o szansie znalezienia dziewczyny nie piszę, bo to oczywiste.

Podobnie może (podkreślam, może) wpłynąć na całokształt życia naprawienie jakiegoś jednego problemu ze strukturą umysłową. Moja dysgrafia jest raczej objawem czegoś głębszego, nie wiem, może problemów z oceną odległości, może wynika z jakiejś cechy charakteru, może nauka rysunku poprawiłaby ten konkretny problem. Mikroskopijna szansa, ale nie można tego wykluczyć.

Trochę bez sensu, bo wymieniamy się argumentami, a chyba po prostu zgadzamy się ze sobą. Odpowiadam Tobie, ale bardziej mam w głowie wypowiedź Muniesława, że to rysunek to całkowicie bezsensowna umiejętność. A najbardziej bez sensu jest to, że i tak nie zamierzam uczyć się rysunku, bo szkoda mi na to czasu Big Grin

Wracając do tematyki wątku, cały czas myślę, co ewentualnie można dodać, co zgrałoby się z planem "sprawdzamy tarczycę". Za każdym razem, jak miałem poprawę, brałem karnitynę, czyli najskuteczniejszy środek przeciw nadczynności. Ale zazwyczaj brałem też kilkanaście innych rzeczy. Jaki konkretnie mechanizm odpowiada za zmiany w układzie krążenia przy nadczynności, co wywołuje objaw Terry'ego?
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/11748103/

tutaj twierdzą, że to głównie tlenki azotu w komórkach wyściełających naczynia krwionośne.

https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/17513444/

tutaj sugerują, że lizyna i arginina konkurują ze sobą o dostęp do wnętrza komórki, czyli większe dawki lizyny zablokowałyby produkcję tlenków azotu

https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/9813521/

ale tutaj podanie lizyny nie wpłynęło w ogóle na poziom tlenków azotu

https://bmcmedicine.biomedcentral.com/ar...-7015-9-40

tu jednak testowali lizynę i podobno pomogło.

Mam tego cały kilogram, co więcej, jest tak cholernie smaczne, że mogę łyżkami jeść.

Co mi szkodzi, spróbuję.
Już kiedyś pisałem, ale to ciekawe - po kąpieli objaw Terry'ego znika, właśnie wylazłem z wody i nie mogę się napatrzeć na piękne paznokcie. Jak skóra nasiąka wodą i się tak "marszczy", to musi to jakoś wpływać na rozszerzanie się naczynek krwionośnych, albo może to kwestia temperatury. No tak czy tak, skoro znika, to znaczy że to nie jest żadne trwałe uszkodzenie. Najprawdopodobniej nie jest to też żaden problem gdzieś wewnątrz organizmu, jak np w marskości wątroby, gdzie ta cała krew jest zgromadzona w żyle wrotnej, stąd w chorobach wątroby rozszerzenie drobnych naczynek na obwodzie. Jeśli znika po kąpieli, to jest mocny sygnał na to, że problem leży w samych naczynkach tuż pod skórą, a nie gdzieś wewnątrz ciała.

Tak czytam, czy piracetam jakoś wpływa na tlenki azotu, ale znalazłem inną ciekawostkę

https://jag.journalagent.com/travma/pdfs...77_283.pdf

okazuje się, że w jakimś stopniu zabezpiecza on przed konsekwencjami udaru krwotocznego, czyli potocznie wylewu. Dosyć mała grupa badanych zwierząt, więc ciężko to przekładać na większą populację, ale ochrona była bardzo duża, tak około o połowę mniejsze ryzyko dużego uszkodzenia, skutkującego poważnym kalectwem.

Szukam jakiegoś badania, które potwierdziłoby, że lizyna powoduje zmniejszenie syntezy tlenków azotu, bo w teorii powinna to robić, znalazłem takie coś na jakichś rybach

https://onlinelibrary.wiley.com/doi/pdf/...jwas.12961

gdzie lizyna wręcz podwoiła stężenie tlenków azotu we krwi Big Grin

https://www.hindawi.com/journals/bmri/20...7312/tab4/

tutaj testowali w cukrzycy u szczura, co prawda lizyna obniżyła poziom tlenków azotu i bardzo mocno, ale tylko u szczurów z cukrzycą, poprzez wyleczenie problemów z narządami wewnętrznymi. U zdrowych zwierząt dodatek lizyny nie wpłyną na poziom tlenków ani we krwi, ani w tkankach.

Są blokery syntezy tlenków, takim czymś mógłbym w jeden dzień sprawdzić, czy objaw u mnie to efekt nadmiaru tych substancji we krwi, no ale nie mam do nich dostępu, zresztą nie wiem, czy bym się odważył na tak głęboką ingerencję w organizm. Ryzykowne, ale wiedziałbym od razu, czy to kwestia konkretnie nadmiaru tlenków. W laboratorium raczej się tego nie sprawdzi, musieliby testować konkretnie w tym miejscu, chyba nawet nie mają sprzętu do takiego czegoś, a na pewno nie odpalili by procedury dla jakiegoś gościa z ulicy.

No nic, będę próbował z lizyną, mam za darmo i nie ma to skutków ubocznych, ale warto zapisać, że negatywny efekt nie będzie dowodem na brak związku z tlenkami azotu, bo lizyna blokuje ich syntezę tylko na papierze, w rzeczywistości już nie bardzo.
Wróć, źle napisałem, piracetam zmniejsza ryzyko poważnych powikłań o połowę, jeśli doda się go do standardowej terapii, a jeśli się użyje tylko jego, to ryzyko powikłań jest tak ze 4 razy niższe. Bez trudu można sobie wyobrazić sytuację, gdy ktoś nie dostanie pomocy w pierwszej godzinie po udarze, wtedy piracetam mógłby dosłownie ratować życie.

Trochę wszystko palcem po wodzie pisane, bo ciężko wyciągać wnioski z jakiegoś badania w robionego w dumbfuckistanie na kilku psach, a nawet jeśli badania zrobili porządnie, to dalej nie wiadomo, czy i jaka dawka zadziała u ludzi, czy suplementacja na co dzień będzie jakoś chronić. No ale mamy całkiem realną szansę, że głupi suplement kilkukrotnie zmniejsza ryzyko kalectwa na skutek udaru. I to wcale nie jest jakaś abstrakcja, statystycznie co 4 człowiek będzie miał udar.

Tak na szybko, jeśli idzie o zawał, też były jakieś próby i też chyba wyszło całkiem OK.

Kurcze... może to kolejna rzecz, którą warto brać do końca życia?
Tylko jest dość drogi, jaka dawka piracetamu jest "optymalna"? Znaczy drogi jak drogi, ale jak dodasz cysteinę, glicynę,, olej z wiesiołka i dietę opartą na warzywach i owocach, która jest cholernie droga (nie wiem skąd przekonanie, że mięso jesr droższe niż warzywa/owoce, tzn. w społeczeństwie dość często to spotykam), to wychodzi niezła sumka.

Może spróbuj saunę na paznokcie?
Tzn ja wychodzę z założenia, że zmiany w układzie krążenia, które widać pod paznokciami (bo to jedyne miejsce, gdzie to widać, to taka jakby "szybka" do środka skóry), mogą być główną przyczyną problemów z pamięcią, z szybkim męczeniem się fizycznym i psychicznym czy nawet z objawami nerwicowymi. Po prostu skoro krew nie dociera do tych regionów, to może nie docierać też do mózgu czy do mięśni. Sauna może faktycznie pomogłaby na same paznokcie, ale nie sądzę, żeby poprawiła cokolwiek jeśli idzie o resztę problemów.

Z dawką piracetamu wiadomo, że nic nie wiadomo. Nie testowali tego chyba nigdy u ludzi na zasadzie "bierzcie 10 lat i zobaczymy, czy będziecie zdrowsi". Krótkotrwałe badania dotyczyły dawek rzędu 3-4 gramów dziennie, to faktycznie wychodzi drogo, ale też bez przesady, dobra pizza kosztuje więcej, niż miesięczny zapas tabletek.

Może dawka 1,2 grama byłaby wystarczająca, wtedy wychodzą wręcz śmieszne sumy, 16 zł miesięcznie? Jakoś tak. Ale nawet przy dawce 2,4, czyli 2 tabletki, masz 32-33 zł miesięcznie, plus koszty przesyłki, to nie są zawrotne sumy nawet dla ludzi zarabiających minimalną, a co dopiero dla ustawionego milionera Big Grin Może mikrodawki, 600 mg dziennie byłyby wystarczające, by zmniejszyć ryzyko niektórych schorzeń? Wtedy masz 8 zł miesięcznie.

No i jeszcze raz podkreślam, w ogóle nie wiemy, czy to faktycznie jakoś chroni przed chorobami. Wstępne badania dają taką nadzieję.

Ciągle nie zacząłem tego brać, wciąż nie chcę psuć efektów kolejnych eksperymentów.
...i jeszcze raz muszę wypisać wszystko, co robiłem przed okresem poprawy samopoczucia, bo widzę, że znowu mi poginęło

To było tak, przez jakiś czas leciały:

- histydyna (przerwałem sporo przed okresem poprawy)
- wapń
- miedź
- olej sezamowy
- karnityna + kwas alfa liponowy
- żelazo, jakoś wtedy je odstawiłem bo zaczęły się lekkie problemy z żołądkiem

Dorzuciłem

- selen

Pojawił się mocny ból żołądka, prawdopodobnie późny efekt histydyny, zacząłem brać rzeczy mające wspomóc gojenie się błony śluzowych w żołądku czy wspomóc zwalczanie ewentualnego przerostu helicobacter

- soda
- olej z czarnuszki
- olej z ogórecznika
- HMB
- MSM
- NAC
- glutamina, niewiele bo się kończy
- trochę glukozaminy i chondroityny, żel aluminiowo fosforowy
- krople miętowe
- chyba witamina C, chyba trochę cysteiny, nie jestem pewien, czy gdzieś tam po drodze nie było tauryny
plus jakieś bzdury typu kapusta, no ale tego nie wliczam

I wtedy właśnie pojawiła się ta chęć do robienia różnych konstruktywnych rzeczy, pozałatwiałem dużo zaległych spraw, czasem czekających kilka lat aż się do tego zabiorę.

Przeglądam forum wstecz, szukając czegoś jeszcze i owszem, znalazłem

- 24 maja, zacząłem brać probiotyk, sanprobi super formula i brałem go kilka dni
- 30 maja, zacząłem remont łazienki

Temu probiotykowi warto się przyjrzeć, bo flora jelitowa ma bardzo duży wpływ na samopoczucie, a probiotyk powinien być dobrany indywidualnie, co jednemu pomoże, drugiemu zaszkodzi. W zespole przewlekłego zmęczenia to właśnie bakterie jelitowe zalewają organizm kwasem D-mlekowym, który trudno usunąć z krwi, w efekcie człowiek cały czas ma subiektywny poziom zmęczenia jakby właśnie ukończył maraton. Została mi jeszcze połowa opakowania.

No i to, że jakiś czas już nie piłem wtedy cocacoli.

Oczywiście to mógł być przypadek, każdy ma gorsze i lepsze dni, ale może też być tak, że coś z tych rzeczy wyżej dodało mi skrzydeł.

(cały czas to edytuję i dopisuję różne rzeczy, które mi się przypominają)
...i dlatego właśnie prowadzę ten dzienniczek, W ŻYCIU bym sobie nie przypomniał, że probiotyki niedawno brałem, a już w żadnym wypadku nie pamiętałbym, że to było dokładnie kilka dni przed poprawą.
(06-07-2023, 10:43 PM)tomakin napisał(a): [ -> ]Tzn ja wychodzę z założenia, że zmiany w układzie krążenia, które widać pod paznokciami (bo to jedyne miejsce, gdzie to widać, to taka jakby "szybka" do środka skóry), mogą być główną przyczyną problemów z pamięcią, z szybkim męczeniem się fizycznym i psychicznym czy nawet z objawami nerwicowymi. Po prostu skoro krew nie dociera do tych regionów, to może nie docierać też do mózgu czy do mięśni. Sauna może faktycznie pomogłaby na same paznokcie, ale nie sądzę, żeby poprawiła cokolwiek jeśli idzie o resztę problemów.

Z dawką piracetamu wiadomo, że nic nie wiadomo. Nie testowali tego chyba nigdy u ludzi na zasadzie "bierzcie 10 lat i zobaczymy, czy będziecie zdrowsi". Krótkotrwałe badania dotyczyły dawek rzędu 3-4 gramów dziennie, to faktycznie wychodzi drogo, ale też bez przesady, dobra pizza kosztuje więcej, niż miesięczny zapas tabletek.

Może dawka 1,2 grama byłaby wystarczająca, wtedy wychodzą wręcz śmieszne sumy, 16 zł miesięcznie? Jakoś tak. Ale nawet przy dawce 2,4, czyli 2 tabletki, masz 32-33 zł miesięcznie, plus koszty przesyłki, to nie są zawrotne sumy nawet dla ludzi zarabiających minimalną, a co dopiero dla ustawionego milionera Big Grin Może mikrodawki, 600 mg dziennie byłyby wystarczające, by zmniejszyć ryzyko niektórych schorzeń? Wtedy masz 8 zł miesięcznie.

No i jeszcze raz podkreślam, w ogóle nie wiemy, czy to faktycznie jakoś chroni przed chorobami. Wstępne badania dają taką nadzieję.

Ciągle nie zacząłem tego brać, wciąż nie chcę psuć efektów kolejnych eksperymentów.
Zależy od sytuacji, jak mieszkasz z rodzicami, którzy Cię wyżywią i zapewnią dach nad głową to wychodzi tanio + jeszcze jak masz jakiś etat... Natomiast żyjąc na minimalnej, wynajmując mieszkanie i będąc zdanym tylko na siebie to to co wymieniłem + pewnie z 20 z innych rzeczy by doszło to wychodzi już pokaźna sumka.
No z tych wszystkich rzeczy, które opisuję, to akurat piracetam najbardziej przydałby się komuś w takiej sytuacji, bo podnosi IQ, zwiększa chęć do działania i po prostu mógłby pozwolić wyrwać się z biedy. Ile to, 2 godziny pracy? Nawet tej najsłabiej płatnej, wystarczy, żeby mieć na miesiąc dawek 2,4 grama. Pomóż komuś meble nosić, znajdź jakiś fajny korzeń w lesie i sprzedaj na olx czy vinted entuzjaście terrarystyki, pozbieraj 300 puszek po piwie i zanieś do skupu złomu, albo na fb poszukaj ofert pracy jednorazowej typu spamowanie for dyskusyjnych. Ulotki roznieś. Idź do marketu w nocy wykładać towar. Nie no, możliwości zarobienia dodatkowych 20-30 zł jest naprawdę dużo. Niech ten piracetam doda tyle energii, żeby to zrobić raz w miesiącu, spędzić jedną dodatkową godzinę na pracy i już na siebie zarobił. A nawet nie zacząłem tematu nauczenia się nowych umiejętności i możliwości przeskoczenia na inny etat, czy nawet na jakąś własną działalność.