Tak myślę jeszcze o tych grzybach... zapalenie skóry głowy które mam to nic innego, jak nadmierny rozwój jednego z organizmów drożdżakowych (a konkretnie reakcja zbliżona do alergicznej na produkty przemiany materii tego drożdżaka). Może jego nasilenie jest w jakiś sposób połączone z nasileniem rozwoju takich organizmów w jelitach? Może brak zdolności organizmu do ich zwalczania objawia się w widoczny sposób na głowie, ale w jelitach tego nie widać, za to np widać objaw Terry'ego, który może od tego zależeć?
Kurcze no... hipoteza candida jest po prostu głupia, zresztą kiedyś w to wierzyłem i sporo zdrowia mnie to kosztowało, bo ignorowałem inne możliwości, skupiając się na "grzybach", których mogło w ogóle nie być.
Z drugiej strony, objaw Terry'ego przez te wszystkie lata nie znikł, dalej jest obecny. Znacznie się zmniejszył, ale nigdy nie znikł. Nie wierzę, że sama nerwica przez ileś lat ciągle była na tyle silna, żeby wywołać zmiany w układzie krążenia (których to zmian nigdy nie opisano u nerwicowców), a na tyle słaba, żeby nie spowodowała nawet jednego ataku paniki.
Objaw myślę jest kluczem do zagadki, bo po prostu go widać, nie można sobie wmówić, że wszystko jest OK, że to "w głowie masz" czy co tam. Coś jest nie tak z organizmem. Coś, co wiąże się z rozwolnieniami. Tylko co?
Wątrobę, która najczęściej jest z nim kojarzona, badałem na wszystkie sposoby, było kilka USG, wszystkie możliwe próby wątrobowe, łącznie z jakimiś egzotycznymi oceniającymi jej wydajność nie wprost.
Tarczyca... no musiałaby przez naście lat być cały czas tak samo nadaktywna, nie dając innych wyraźnych objawów, unikając wykrycia badaniami, które też parę razy robiłem, łącznie z USG. Przez naście lat ani razu by spowodowała ostrych objawów, ani razu by nie wyciszyła się całkowicie. Niby jest to możliwe, ale w takiej sytuacji karnityna po miesiącu powinna do tego stopnia wszystko zablokować, że objaw by znikł. Sprawa wątpliwa, ale otwarta. Na razie z karnityny rezygnuję, do momentu wyciszenia tego, co teraz mam.
Kolejna przyczyna objawu Terry'ego to zaburzenia pracy nerek. Tu też było kilka razy robione USG, dość dokładnie to badałem po tym, jak przez kilka dni sikałem krwią, najlepszy nefrolog w regionie nic tam nie był w stanie znaleźć. Stawiam, że to był nadmiar omega 3 w diecie, co może wywołać takie krwawienia, albo jakiś bardzo drobny kamień nerkowy, który coś tam rozorał jak "schodził", ewentualnie coś z prostatą.
Jako przyczynę objawu wymienia się też zastoinową niewydolność serca. Serducho badałem wielokrotnie, tu z kolei były wizyty u najlepszego w regionie kardiologa. Nic kompletnie nie znalazł.
Innymi słowy, żadna z wymienianych w prasie medycznej przyczyn objawu Terry'ego nie potwierdziła się w badaniach. Są opisywane jakieś pojedyncze dziwne przypadki, jak ta kobieta z aktywacją komórek tucznych (czy jak to po polsku się nazywa), którą chyba przedwczoraj wkleiłem.
Nasilenie objawu po argininie wskazuje na rolę tlenków azotu, a zarówno w niewydolności nerek, jak i w marskości wątroby tak to właśnie wygląda, za dużo tlenków. W marskości tlenki są produkowane w układzie pokarmowym i wyczyszczenie go antybiotykami likwiduje zmiany, podobnie zresztą działa podanie kwasów żółciowych u szczurów.
Czyli nie licząc egzotycznych przypadków, opisanych gdzieś kiedyś u jednego jedynego pacjenta na całym świecie, jedyna przyczyna jaka u mnie zostaje, to tarczyca. Zresztą przy takim słabym nasileniu objawów nawet się tego nie leczy w żaden "oficjalny" sposób.
ALE jeśli uznamy, że najczęstsza opisywana przyczyna, marskość wątroby, jest tak naprawdę zaburzeniem składu flory jelitowej, a nie samej wątroby (bo choroba wątroby jest tu jedynie przyczyną, dla której ta flora jelitowa jest zaburzona), to mamy otwartą drogę do najczęstszej przyczyny.
Kiedyś już o tym pisałem, jest jedna cecha wspólna ludzi na diecie wege i ludzi z marskością - mają mniej kwasów żółciowych, przez co mają w podobny sposób zmieniony skład flory jelitowej. I to niekoniecznie jest zła rzecz, bo według sporej części badań to ten zmieniony skład flory między innymi odpowiada za dużo niższe ryzyko raka jelita grubego. Ale kto wie, czy nie zdarzają się sytuacje, gdy ten skład zmienia się u wege zbyt mocno, przez co zaczynają mieć za dużo tlenków we krwi, co z kolei może wywołać objaw Terry'ego?
Rozpisałem się, nic z tego nie wynika. No dobra, jedna rzecz - taurynę trzeba brać, ale to robię już od wczoraj. Tauryna mocno zwiększa syntezę kwasów żółciowych, co w konsekwencji sprawia, że skład flory jelitowej u wege zbliża się do tego, jaki mają omni. Nawet jakieś badania były, gdzie tauryna pomagała w marskości. o mam
https://onlinelibrary.wiley.com/doi/full.../apt.14377
tutaj zmniejszyła to, co jest odpowiedzialne za zmiany w układzie krążenia, czyli nadciśnienie w żyle wrotnej. Badanie trwało tylko miesiąc, a tauryna działa raczej długofalowo, bo skład flory zmienia się powoli.