Zdrowiej - forum medycyny naturalnej i alternatywnej

Pełna wersja: Obłączki
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Od dziś wróciłem do żelaza, co drugi dzień większa dawka rano

Trochę kusi mnie aspiryna, ale też się jej boję. Rozszerza naczynia krwionośne, czyli to, o co chodzi, ale kiedyś miałem po niej strasznie dziwną reakcję. I właśnie z powodu tej reakcji tak bardzo mnie ona kusi.

Wziąłem, próbowałem zasnąć i poczułem, że coś dzieje się z moimi łydkami, w ogóle z dolną częścią nóg. Nie mam pojęcia, jak to opisać. Nigdy wcześniej i nigdy potem nic takiego nie czułem, ni to dotyk, ni wrażenie czegoś... nie wiem no.

Boję się, bo to mogła być reakcja alergiczna, w ten sposób mógł się tworzyć początek obrzęku. Dawka była bardzo mała, bo zaledwie 75 mg, takie coś nawet przy silnej alergii nic nie zrobi, ale przy każdej kolejnej dawce reakcja mogłaby być nieco silniejsza, aż do wstrząsu, chociaż nie wiem, czy 75 mg aspiryny w ogóle jest w stanie wywołać wstrząs.

Kusi mnie, bo to mogła być reakcja "puszczania" obkurczonych naczynek krwionośnych, albo inna bardzo korzystna dla mnie rzecz. Coś tam się działo, czy złe, czy dobre, nie wiadomo, ale coś się zmieniało.

Aspiryna nie powoduje typowej "alergii" i można się na nią "odczulić" w tydzień, zwiększając dawki każdego dnia o kilka, kilkanaście miligramów.
Poprawiam stronki, uzupełniałem rzeczy w rozdziale o magnezie i wapniu. I naszła mnie taka refleksja. A może z magnezem wszystko jest w porządku, a główny problem to jednak... wapń? On niby powinien być magazynowany w kościach, niby nie ma opcji, żeby sam z siebie pojawił się niedobór. Ale ja ogólnie mam dietę niskowapniową, wysokofosforową. I tak od lat. Podobnie niższy poziom wapnia, wyższy fosforu jest w tych wszystkich schorzeniach, gdzie lecą obłączki. Już parę razy temat poruszałem i nie raz poruszę.

Dokopałem się do badania, gdzie kobiety przez rok brały 1 gram wapnia albo placebo, poproszono je o ocenę stanu paznokci. Efekt? Zerowy. Nic się nie zmieniło, dosłownie.

Wracam do tego, bo znowu zacząłem brać magnez i znowu pojawiła się bezsenność, co mogłoby wskazywać na mocno obniżony poziom wapnia. Ale może tu zawiniło MSM, które też zacząłem ostatnio brać w większych dawkach. Nie mogę nigdzie znaleźć, na jakiej zasadzie MSM powoduje ataki lękowe i bezsenność, a na pewno powoduje u niektórych osób. Znalazłem sugestię, że może to nadmiar grup metylowych i niacyna mogłaby pomóc je "sprzątać". A może MSM i niacyna działają w synergii?

Może to cały czas było MSM, a magnez (oraz wapń) nic w ogóle nie wpływał na bezsenność? Co jakiś czas je brałem i mogło się akurat pokryć z tym, jak wziąłem większe dawki magnezu, tak jak teraz się pokryło.

W szafce dalej leży syntetyczny hormon tarczycy, miałem go testować "gdy wszystko inne zawiedzie", ciągle wierzę, że coś jednak zadziała.

Jestem niemal pewien, że stan włosów poprawia się dzięki suplementacji żelazem, na dodatek nie po laktoferynie, która była stratą czasu i pieniędzy. Jeśli to prawda, w ciągu kilku, kilkunastu tygodni powinny pojawić się zmiany w wyglądzie paznokci, bo tyle czasu musi minąć, zanim pojawią się na nich efekty supli, paznokcie rosną powoli. A jeśli właśnie teraz poziom żelaza podniósł się tak, że wpłynęło to pozytywnie na włosy, to równocześnie powinno też wpłynąć na paznokcie, tylko że te fragmenty, które mogły się zmienić, jeszcze nie miały szans wyjść spod skórek. Jest też opcja, że to biotyna, ale jak wyżej, na paznokciach efekty zobaczę za kilka, kilkanaście tygodni, o ile ciągle będę to brał.
Czytam właśnie o niacynie i metylacji. I to chyba idzie tak:

- MSM zwiększa pulę dostępnych grup metylowych
- grupy metylowe pozwalają zwiększać produkcję adrenaliny i innych katecholamin
- zażycie niacyny usuwa z organizmu nadmiar grup metylowych, a więc też uspokaja

Właśnie zeżarłem niacynę i mam ZEROWĄ reakcję, pierwszy raz w życiu.

Nie wiem, na ile gość pisze prawdę, na ile fantazjuje, ale ma to sens

https://www.marekdoyle.com/why-am-i-flus...er-causes/

Jeśli to prawda, to mamy tu 2 problemy

1. dużo moich objawów może wynikać ze zbyt intensywnej metylacji
2. prawidłowe działanie to zwiększenie spożycia glicyny, co sprawi, że metylacja będzie przebiegać prawidłowo, przynajmniej według niektórych innych internetowych guru

Coś mi jednak mówi, że to nie jest takie proste. Metylacja może być zbyt intensywna w jednym miejscu, zbyt słaba w innym. Próby wyjaśnienia tego "nadmetylacją" czy "niedometyolowaniem", jak to robią niektórzy, to skrajnie duże uproszczenie, z konieczności fałszywe.

A może jednak? Może iść w tym kierunku? Homocysteina rośnie przy niedoczynności tarczycy, co oznacza, że metylacja nie przebiega jak powinna. Znikają obłączki. Rośnie też przy niedoborze B12, przy HIV/AIDS, rośnie w depresji. I faktycznie, glicyna obniża poziom homocysteiny.

Może kluczem do sukcesu jest PRAWIDŁOWE stymulowanie procesu metylacji, przy jednoczesnym zwiększeniu podaży grup metylowych (MSM, betaina, cholina), oraz dostarczeniu wszystkiego, co ten proces ułatwia, żeby grupy nie latały sobie po organizmie, powodując zwiększenie stężenia katecholamin, czyli w konsekwencji bezsenność, nerwowość a nawet ataki paniki?

Poczytam potem, co ten gość gada o metylacji, bo też wygląda to w miarę mądrze

https://chrismasterjohnphd.com/blog/2019...ethylation

Z metylacją jest ten problem, że jak zabraknie jednego, tylko jednego elementu, to wszystkie pozostałe nie mają większego znaczenia. To mogłoby wyjaśniać, czemu tyle osób reagowało wzrostem obłączków na kompletnie różne suplementy, które potem w ogóle nie działały u kogoś innego.

Pytanie tylko, czy cokolwiek mogłoby wpłynąć negatywnie na sprawność tego procesu akurat u mnie? Tyle rzeczy, ile w siebie ładowałem, nie mógł się uchować żaden niedobór pokarmowy... a może właśnie żelazo? Albo coś innego, co wymaga wielu miesięcy wysokich dawek?

Teraz moja ex próbuje podnieść poziom żelaza (ferrytyny) powyżej granicy niedoboru, już któryś rok bez efektów, fakt, że bierze suple nieregularnie, ale tu czasem kilka miesięcy to zbyt mało, żeby uzupełnić głębokie niedobory.
Cytat:
Cytat:The Truth about Sunburn, Skin Cancer and Cataracts
In our so-called civilized world, we are taught that exposure to the sun will bring not only sunburn, but also cataracts

and skin cancer. It’s true that people have gotten sunburned and skin cancer from sun exposure, and that even low
exposure to UV-B rays signifi
cantly increases the risk of cataracts. But, as researchers are discovering, these condi-
tions occur much more frequently if one is eating fake food. The effects of the sun’s rays can be either harmful or
healing,
depending on the types of fats in one’s diet
.
Royal Lee, the whole foods supplement manufacturer, discovered a substance mostly in oils that he called
Vitamin F
. People who did not consume enough Vitamin F, he said, were much more likely to develop thickening of
the skin, sunstroke, canker sores (from the herpes virus), itchy skin and hives, and skin cancer. Since many people
did
get enough sun exposure to produce enough Vitamin D—and they still developed those conditions—there must be
another factor involved. What is usually considered a Vitamin D defi
ciency, Lee surmised, is actually a defi
ciency of
Vitamin F—otherwise known as
polyunsaturated fatty acids
in scientifi
c textbooks.
Vitamin F has specifi
c functions that complement those of Vitamin D. Each balances the effects of the other.
Vitamin D pulls calcium from the gut and the tissues and deposits it into the blood. Vitamin F pulls calcium from
the blood and deposits in into the tissues. If a person has plentiful Vitamin D but no F—which occurs more often
than the other way around—there will be plenty of calcium in the blood but not enough in the bodily tissues. Since
calcium helps the body’s immune response (in addition to helping the formation of bone), insuffi
cient Vitamin F in
the tissues can not only augment health problems, but even
cause
them. Of course, there must be enough calcium
in the body at all times for the bloodstream, the gut,
and
the tissues.
It’s easy to become defi
cient in Vitamin F if one eats the Standard American Diet (SAD) of fake food (junk
food). In the manufacture of synthetic fats (margarine, shortening, and liquid vegetable oil), Vitamin F is
destroyed, and misshapen fats called
trans fats
appear in the fi
nal product. The body cells, which are forced to
work with what they are fed, surrou
nd themselves with straight trans fat molecules instead of the horseshoe-
shaped Vitamin F fat molecules. The malformed, straight trans fat molecules literally create gaps in the cell
membranes through which carcinogenic materials can enter relatively easily, since the cells no longer have adequate
protection.
Fake fat molecules also refl
ect the presence of highly unstable atoms at the quantum level: free radicals. This
means that lone electrons are knocking other electrons out of place—so that before long, electrons are acting like
billiard balls, destroying the integrity of cells and decreasing their ability to metabolize oxygen. When the body is
low in oxygen, all kinds of disease conditions can develop, including cancer.
This is how the ingestion of the wrong kinds of fats—fake fats—can lead to cancer. Despite what the food industry
would like consumers to believe, the sun is not the culprit. If anything, being in the sun “sheds light” on what we
may need to correct in our lifestyle
Bełkot, czy się w jakiś sposób z tym zgadzasz
Pisane językiem bełkotliwym, ale ogólnie raczej więcej tam prawdy, faktycznie czerniaka dostaje się głównie za sprawą specyficznych niedoborów, w tym witaminy D3, a opalanie się jest czynnikiem ryzyka tylko jeśli dojdzie do silnego oparzenia.

"witamina f" to zbiór dziesiątek różnych kwasów tłuszczowych, ich działanie jest niekiedy wręcz przeciwwstawne, gdy jeden ciągnie w jedną, drugi w drugą stronę i nie można tego podawać jako całość, a na pewno nie w taki sposób, w jaki gość to robi w tym wpisie. A z tymi elektronami to już totalnie poleciał.

Odpisałem Kasi w wątku i zastanawiam się, czy lizyny nie dorzucić
I nie ma nikogo innego tak mądrego jak ty jeśli chodzi o medycynę?
Dr Lizyna jest całkiem mądry
Nic nie mogę o nim znaleźć.
No bo go już zjadłem!
Dziś myślałem o lizynie. Czy jest możliwość, że obłączki mogłyby odzwierciedlać poziom lizyny w organizmie? Albo aktywność jakiejś reakcji, zależnej od lizyny?

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3094237/

tutaj suplementacja wyraźnie pomagała w schizofrenii, wiadomo, że mocno pomaga w nerwicy lękowej, wstępne badania dały też obiecujące wyniki przy stwardnieniu rozsianym. Poziom drastycznie spada w infekcji HIV z rozwojem AIDS, ale w depresji jest podwyższony.

Lizyna jest też niezbędna do przyswajania wapnia, teraz myślę czy jest możliwość, że może wpływać na poziom magnezu wewnątrz komórek, albo na przyswajanie magnezu?

Niski poziom w jakiś sposób wywołuje nerwicę lękową, ale jaka tam dokładnie zachodzi reakcja, ciężko wyczuć, są hipotezy ale mało przekonujące. Zastanawia mnie, czy istnieje w ogóle opcja, że miałem / mam niedobór? Ta moja dziwna reakcja na magnez i wapń, pojawiające się przy stresie stany lękowe? Bardzo bym się zdziwił, jakbym to była prawda, bo żarłem tego raczej dużo w codziennej diecie. A może jest tu jakiś inny czynnik, może jakiś niedobór, albo nadmiar czegoś, co żarłem, uniemożliwiał prawidłowy metabolizm?

Szkoda, że nie ma jednoznacznych objawów niedoboru, albo testu, który pozwala ocenić poziom wysycenia organizmu poszczególnymi aminokwasami.

O metylacji poczytałem, jedyne, czego mi mogło brakować, to glicyna. No może jeszcze metionina, ale prędzej stawiałbym na glicynę.