Zdrowiej - forum medycyny naturalnej i alternatywnej

Pełna wersja: Obłączki
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Przy tarczycy nie patrzy się na wyniki, tylko na samopoczucie, jak wyniki były poza skalą to już musiało być niewesoło z organizmem. Tarczyca wpływa na wszystko, w tym na regulację poziomu cukru, stawiam, że to jod najbardziej pomógł. Nie ma opcji, żeby czuć się dobrze, gdy tego pierwiastka brakuje.
A jak już czytacie ten wątek, to może ktoś z Was ma jakiegoś bloga, stronkę, cokolwiek, gdzie może wrzucić ten link

https://healthytreatment.org/

Przy czym NIE chodzi o kliknięcia, wejścia, witryna jest po angielsku ale link może być spokojnie na polskiej stronie. Chodzi wyłącznie o to, żeby ten link pojawił się w sieci i był widoczny dla robotów, co odrobinę zwiększy jego popularność.

I chodzi też o to, żeby był z parametrem umożliwiającym jego śledzenie przez robota, na przykład na reddicie, facebooku czy nawet twitterze nie mają takich parametrów.
Spiekłem się na słońcu przedwczoraj, po takim czymś trochę czasu mija, zanim witamina D3 ze skóry przejdzie do bodajże nerek, gdzie jest metabolizowana. Czyli powinno to działać jak tabletka z opóźnieniem. I dziś w nocy miałem znowu takie objawy jak przy ostatniej bezsenności, godzina snu, wybudzenie. W sypialni dość zimno, więc to nie od temperatury. Do tego mięśnie pospinane tak, że aż skurcze mnie łapały. Wziąłem 500 mg wapnia i jakoś zasnąłem. Czyli wychodzi chyba na to, że sprawcą był niski wapń, częściowo wywołany dużymi dawkami magnezu, częściowo silnym opaleniem się w tamtym okresie.
Przyjrzałem się paznokciom u mamy, każdy ma obłączek. Dziś miała glukozę 285, do tego serce ledwo pompuje. Nie ma opcji, żeby miała komórki lepiej ukrwione i większy przepływ krwi.

Z kolei jak przyjrzymy się paznokciom wegetarian, a zwłaszcza wegan, bardzo często nie mają obłączków, a nawet mają widoczny objaw Terry'ego.

Kurcze no... co tam się dzieje w przebiegu depresji i przy zmianie diety na wegańską, że zanika obłączek? Coś, co nie dzieje się u starszych osób z galopującą cukrzycą, co nie dotknęło ani mojego ojca, który miał tak słabe krążenie, że pewnego dnia po prostu serce przestało pompować wystarczającą ilość krwi, ani kumpla, który ma tak słabo ukrwione palce, że nie dało się pobrać krwi na pomiar glukometrem?

Myślałem jeszcze o aminokwasach rozgałęzionych i o tym, że na diecie wege dość mocno zmienia się skład flory jelitowej, w identyczny sposób jak w marskości wątroby, a zapobiegać temu można biorąc kwasy żółciowe.
Przegląd internetu pod kątem obłączków

Jakiś post na reddicie, gdzie ludzie opowiadają sobie o tym, jakie szkody wywołała w ich organizmach dieta wegańska i jak to naprawiają. Z deszczu pod rynnę, bo naprawiają najbardziej niezdrowymi metodami jakie istnieją. Tak czy tak, kolesińska opisuje jak u niej i u znajomych wegan znikały obłączki. Nawet jej na chwilę wróciły, jak zaczęła jeść mięso, ale potem całkowicie znikły.

Kolejny post, kobiecie odrosły po żelazie, cynku i zwiększeniu białka w diecie. Uzupełnienie niedoboru żelaza zwiększa poziom hormonów tarczycy, więc to mogło być to. Chyba o obu tych przypadkach kiedyś już pisałem.

Kurde, wszystkie fora przeniosły się na fejsbuka, tam nie można wyszukiwać.
Hmm, odrastają po żelazie, po B12, jest coś, co łączy te dwie rzeczy. Metylacja. Już o tym kiedyś pisałem, ale napiszę jeszcze raz. Nawet przy stwardnieniu rozsianym w jednej próbie klinicznej skupili się na związku metylacji z żelazem, bo bez prawidłowego przebiegu tych procesów coś tam nie jest w organizmie budowane. Przy czym samo uzupełnienie B12 nic nie dawało, musiało być wszystko w komplecie, jednocześnie.

https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/16729250/

Może jakiś konkretny proces, z udziałem grup metylowych, żelaza i pewnie czegoś jeszcze? Grupy metylowe są wykorzystywane do między innymi aktywacji genów.

W depresji metabolizm żelaza jest zaburzony i to dość poważnie

https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/8882911/

Przy czym jest to zaburzenie wywołane reakcjami zapalnymi i zapewne też stresem oksydacyjnym. Terapia witaminą E powinna pomóc między innymi w aspekcie wykorzystania żelaza, może dlatego pomagała ona w opisanych przypadkach powrotu obłączków w "zespole żółtych paznokci". Ale nie pomoże, jeśli żelazo jest już samo z siebie niskie.

Czyli co, połączenie niskiego poziomu żelaza i/lub stanu zapalnego bądź oksydacji, które uniemożliwiają prawidłowe wykorzystanie żelaza, oraz słabego procesu metylacji, co też uniemożliwia wykorzystanie żelaza. Kompletnie nie pasuje tutaj to, że przy nawet ciężkiej anemii obłączki nie zanikają, niekiedy nie zanikają też przy ciężkim niedoborze B12. No ale akurat B12 nie jest tak zupełnie konieczna do metylacji, może ją w tym z powodzeniem zastąpić kwas foliowy, nie we wszystkich tkankach, ale w niektórych bez problemu.
A może spróbować tego, co tutaj robili

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7193469/

żelazo co 2 dzień, za to w dawce nawet 200 mg jednorazowo. Dla porównania, teraz biorę 46 mg jednorazowo co drugi dzień. To znaczy, chciałbym co drugi dzień, wychodzi pewnie co tydzień. Bardzo dawno ferrytyny nie mierzyłem, ale gdy to robiłem, to była dość nisko, dodatkowo mam czasami ten cały zespół niespokojnych nóg, co jest dość dobrym objawem silnego niedoboru. No dobra, 200 mg to trochę przesada, ale skoro robię to tak nieregularnie, to chociaż ponad 100 powinienem.

Niski poziom żelaza może blokować działanie tych ziół na odbudowę naczynek, które biorę. Zresztą podejrzewałem, że bezsenność może mieć coś z tym wspólnego, nikiel i molibden zużyły całe żelazo z tkanek na produkcję krwinek powodując objawy ze strony układu nerwowego, albo coś w ten deseń.

Co do tych ziół, trochę jestem rozczarowany, 12 dni, spodziewałem się fajerwerków. Chyba nic szczególnego nie czuję. Inna sprawa, że do tej pory nie doszedłem do siebie po tej miesięcznej bezsenności, zresztą dalej słabo sypiam, już nie aż tak tragicznie, ale od tamtej pory ani razu nie przespałem jednym ciągiem całej nocy i bardzo rzadko było w sumie 8 godzin snu. Cały czas jest gonitwa myśli, cały czas mam wrażenie, że organizm jest w opcji "uciekaj lub walcz", że regeneracja jest mocno osłabiona. To może niwelować działanie ziół, które mają odbudować naczynka, a do budowy jest wymagane wyciszenie stanu "uciekaj lub walcz" i przejście w "jedz, śpij, regeneruj się".
Przyjrzałem się fotom w necie ludzi z potwierdzonym niedoborem żelaza, zazwyczaj nie ma obłączków, nawet na kciukach. Ale zdaje się, że dawno, dawno temu znalazłem jakiś medyczny opis suplementacji gdzie były foty, nie podziałało na obłączki. Wygrzebałem też jakąś dyskusję na fb sprzed iluś tam lat, kobieta opisuje tam, że odrastają u niej i u jej dzieci gdy bierze duże dawki B12 przez co najmniej miesiąc. No i na początku, dawno temu, jak wziąłem zastrzyki z B12 to po zastrzyku wyraźnie rosły.

Ogólnie B12 mam w diecie, jeśli wliczyć suple, o wieeeeeeele więcej niż standardowy wszystkojad, może nawet dziesiątki razy więcej. Ni cholery nie wygląda to więc na niedobór, ale właśnie może nadmiar jakoś działa, że prowokuje reakcję, od której zależy ich wzrost? Na przykład poprzez forsowanie metylacji? Próbowałem potem B12 brać na wiele różnych sposobów i w wielu różnych formach i dawkach, nigdy nie było takiego efektu jak po tym zastrzyku. Zastrzyk odpowiada 100 mg B12 w formie tabletek, czyli raptem 20 kapslom po 5 mg, na pewno brałem takie ilości.

Może z tym żelazem jest jak z włosami, gdy polecą na skutek niedoboru, nie wracają do zdrowia póki ferrytyna nie przekroczy 70.
Przekopywałem stare posty, znalazłem takie z 2007 roku. Wtedy brałem duże dawki różnych witamin i odczułem mega silną poprawę stanu zdrowia. Ale tak kurcze myślę, kiedy się zaczęło? Kiedy pojawiła się agorafobia? Jakoś 2005 pewnie. A może później? Czy ataki miałem przed zabawami z dużymi dawkami różnych supli, czy po? A najbardziej by mnie interesowało, kiedy wziąłem pierwszy raz większe dawki jodu. Cały czas mam gdzieś z tyłu głowy. że mogłem nim coś namieszać. Nie pamiętam, jaka dokładnie była chronologia, wiem że były 3 "zdarzenia", odczucie ogólnego znacznie słabszego zdrowia, agorafobia z atakami paniki, terapia megadawkami witamin i minerałów. Nie jestem pewien, czy jod był razem z witaminami czy oddzielnie. Wrzuciłem na https://vegie.pl jakby ktoś chciał poczytać, straszne głupoty wtedy pisałem, a czasem całkiem mądre rzeczy. Ale głównie głupoty.

Pamiętam jakoś w tamtym okresie brałem B12 i właśnie duże dawki żelaza, żeby witaminę przyswoić. Do tego dochodził cynk. Skończyło się na tym, że sobie wypłukałem miedź, a przynajmniej to sugerowały wyniki krwi. Liczyłem, że obłączki mi odrosną, a one malały. Dziś pierwszy raz wziąłem 100 mg, zobaczymy, czy nie pojawi się to, co miałem wtedy, czyli bóle w okolicy wątroby. Cholera jedna wie, od czego, bo ogólnie wątroba nie jest unerwiona.

Efektów supli na ukrwienie raczej nie widać, chociaż ostatnio dużo więcej rzeczy ogarniam z takich, do których muszę się zmobilizować, a nie dlatego, że są obowiązkiem i już. Zaległości życiowe nadrabiam. Ani w obłączkach nie widać zmiany (no... coś na lewej dłoni, ale to raczej cofnięta skórka która więcej odsłania), ani w ukrwieniu dłoni, w tej strukturze białych plam, ani za bardzo w kolorze paznokci. chociaż tu też ciągle mam wrażenie, że jest lepiej. Długofalowo powinno być coś widać w podłużnych prążkach, które według niektórych naukowców wynikają ze zmian w mikroskopijnych naczynkach.

Ze snem dalej kiepsko, wczoraj trochę magnezu zjadłem i dosłownie telepało mnie, jak przy silnym podnieceniu czy strachu. Ile to już czasu nie przespałem nocy od początku do końca? Pierwsze wzmianki o pojawieniu się problemów są jakoś pod koniec czerwca. Czyli grubo ponad miesiąc. Śpię i w sumie wychodzi sporo godzin, ale zawsze na kilka rat, czyli tego głębokiego, regeneracyjnego snu nie ma tyle, ile powinno być.

Ciągle chyba nie mogę wejść w fazę "odpoczywaj", ciągle jestem w "uciekaj lub walcz". Ciśnienie ciągle takie samo, tętno ciągle za wysokie, co może mieć związek z tym "fight or flight". Jak pisałem, to może blokować działanie supli, mających zregenerować naczynka, organizm nie daje sygnału do wzrostu, jeśli jest w stanie gotowości do walki. Kolejna rzecz to miedź, zarówno żelazo, jak i cynk którego brałem dość dużo obniżają jej poziom, a czort wie, jaki miałem bazowy, podejrzewałem, że to mogło być przyczyną bezsenności. Co jest tutaj istotne, miedź jest na tyle silnie zaangażowana w budowę naczynek, że opatentowano preparaty obniżające jej poziom, jako potencjalny lek w walce z nowotworami. Zbijamy poziom miedzi, nowotwór przestaje rosnąć, bo organizm nie buduje nowych naczynek krwionośnych, mających go odżywiać. Muszę o niej pamiętać, szczególnie teraz, gdy pompuję takie dawki żelaza. O miedzi i o B12.

A, miłorząb się skończył. Czyli zostały diosmina, venoruton i czosnek, te rzeczy staram się brać z żelazną konsekwencją, reszta czyli te wszystkie chondroityny, wapnie, potasy czy bakopy bardziej na zasadzie "jak w oko wpadnie".
Może miałeś covid i teraz long covid w postaci bezsenności?