Zdrowiej - forum medycyny naturalnej i alternatywnej

Pełna wersja: Obłączki
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Nic o obłączkach nie wklejasz.

Ostatnio trochę więcej omega 3 jadłem i od razu wróciły te stany zapalne skóry głowy, one faktycznie muszą wiązać się z mocno obniżonym poziomem omega 6. Muszę pilnować oleju z wiesiołka, zresztą możliwe, że on się przyswaja jak trzeba dopiero w obecności karnityny, która jest ściśle powiązana z metabolizmem kwasów tłuszczowych. Oleju sezamowego dalej nie biorę, on mi chyba ostatnio zaszkodził.
Powrót do wapnia, z którego jakiś czas temu zrezygnowałem, z uwagi na kryształki w moczu. Mam wrażenie, że wapnia mi najbardziej brakowało, szkoda, że to jedyny chyba suplement, po którym mam faktycznie niebezpieczne efekty uboczne, a nie tylko niewygodne.
Witamina C jednak trochę działa? Jakieś nowe badanie.
https://bmcpublichealth.biomedcentral.co...23-17229-8
Wiadomix, że trochę. Już sto lat temu wykazali, że u bardzo mocno osłabionych ludzi pomaga. Stąd wyniki w statystyce, pomoże 1 osobie na 10, u 9 na 10 nic nie da, ale ta 1 poprawi staty dla całej grupy.

Tak myślę, jak miałem ten niby covid, po magnezie miałem mega silne zaburzenia rytmu serca, od razu po tym, jak go wziąłem. Wapń mi chyba wtedy pomógł, wypiłem i minęły. Dziś wypiłem wapń i znowu jakieś zaburzenia. W ogóle po tym wapniu czuję się jak pijany, miałem dziś samochód sprawdzać, ale bałem się po prostu do niego wsiąść, na pianinie zapomniałem kawałka, który znam dosłownie na pamięć, to prawie jakby zapomnieć na jakiej ulicy się mieszka.

Gdzieś coś jest z elektrolitami nie tak, pH moczu sprawdziłem, jest OK, myślałem, że może za bardzo się zasadowe wszystko zrobiło, ale nie. O ile to w ogóle ma coś wspólnego z wapniem, bo to że pojawiło się teraz może być przypadkowe.

Nic w suplach nie zmieniałem, nic szczególnego nie było w diecie.

Może potas? On bardzo mocno jest powiązany z magnezem, do tego stopnia, że niedoboru potasu nie uzupełni się, jeśli nie uzupełni się wcześniej magnezu. Od niedawna biorę D3 i magnez, to może wysysać potas z niektórych komórek i przenosić do innych. Spróbuję, to na pewno nie zaszkodzi, nie w takich dawkach jakie zamierzam brać, czyli poniżej nawet rekomendowanego 100% zapotrzebowania.
...jakiś test by się przydał na niedobór potasu. Samo z krwi niewiele daje, bo tam może być dobry, ale wewnątrz komórki już niekoniecznie. Jakiś objaw, który jest charakterystyczny właśnie dla potasu, albo nie wiem, pomiar ciśnienia krwi przed i po suplemencie, może to pozwala jakoś ocenić? Ten stan, który miałem dziś, to właśnie mój największy problem, czasem tak mam, jakby mi się mózg wyłączył. W czasie rozmów z ludźmi niemal bełkoczę, dziś totalnie zapomniałem wszystkiego, co umiałem na pianinie, w głowie wata. To nawet nie to, że trudniej się grało, po prostu siadłem i nie wiedziałem, co nacisnąć, w kawałku, który grałem z tysiąc razy i znam go na pamięć. To dosłownie można porównać do zapomnienia, jaki jest adres tego forum. Próbowałem raz, drugi, trzeci... nic, nie zaskakiwało, nie włączała się pamięć mięśniowa. Dopiero na logikę "kurcze, to się zaczyna od G dur w przewrocie" i jakoś załapałem początek, ale tylko początek. Odnoszę wrażenie, że na co dzień mam podobny stan, tylko w dużo mniejszym nasileniu, tak, że nie daje wyraźnych objawów, zresztą może się po prostu przyzwyczaiłem.

Jakby wyłapać, co konkretnie spowodowało ten stan dziś, byłoby to kolejne "okienko", przez które można zajrzeć do wnętrza organizmu i zobaczyć, co tam się dzieje.

Potas zresztą miałem brać, nawet kupiłem pół kilo cytrynianu, nawet nie rozpakowałem, mam jeszcze końcówkę starego.
...a myślę o metodzie sprawdzenia, bo jednak duże dawki potasu mogą być groźne dla zdrowia, nawet zabójcze, a małymi można sobie uzupełniać do sądnego dnia. Powinienem mieć jakieś 150 gramów potasu w organizmie, załóżmy, że brakuje 50 (nie wiem, czy to w ogóle możliwe, żeby tyle brakowało i nie umrzeć, no ale załóżmy), załóżmy, że połowa z suplementu albo się nie przyswoi, albo od razu będzie wysikana. 100 gramów potasu, żeby przywrócić poziom, a to przy założeniu, że nie będę miał niedoboru w diecie, bo jeśli miałbym taki niedobór, duża część suplementów poszłaby na utrzymanie po prostu stałego poziomu.

Eh Big Grin
Co by tu jeszcze zrobić, jeśli idzie o stany lękowe?

https://www.sciencedirect.com/science/ar...0-main.pdf

GABA jest często polecane, ale tutaj poziom we krwi był taki sam u osób ze stanami lękowymi i u zdrowych

https://www.sciencedirect.com/science/ar...2395000763

tu jednak poziom w płynie mózgowo rdzeniowym miał silny związek z atakami paniki, tyle że leki zmniejszały ten poziom, zamiast zwiększać.

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1089777/

a tutaj leki docelowo zwiększające poziom w płynie mózgowo rdzeniowym leczyły z ataków

Do tej pory kłócą się o to, czy to w ogóle przenika barierę krew mózg.

Może jednak kwercetynę w dużych dawkach?

https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/21933701/

tutaj w leczeniu depresji była skuteczniejsza (!) od dowolnego przepisywanego przez diler... lekarzy leku. Problem w tym, że była tam tylko częścią składu chińskiej mieszanki, no i fakt, badania robione w chinach mają znikomą wartość. Ale wszystkie możliwe badania na szczurach i myszach dały mega pozytywne efekty.

Odpowiednik dawki dla człowieka to 100 do 300 mg dziennie.

https://www.sciencedirect.com/science/ar...1X11003160

Tu podawali szczurom kwercetynę żeby sprawdzić, jak będzie działać na nowotwory. Szczury miały wszczepione guzy i dostawały ją w różnych dawkach. Najniższa dawka całkowicie (!) wyleczyła 25% zwierząt, guzy po prostu znikły, dwie wyższe wyleczyły co 8 zwierzę, dopiero bardzo wysoka nie miała efektu.

https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/24252772/

tu z kolei guzy rosły po niej szybciej.

https://physoc.onlinelibrary.wiley.com/d...3/ep088605

tu ciekawe, szczurom podali środek wywołujący raka bodajże jelita i oprócz tego albo dostały też intensywne ćwiczenia fizyczne, albo kwercetynę, albo jedno i drugie.

Wszystkie zwierzęta w grupie kontrolnej zachorowały, w grupie z kwercetyną tylko co trzecie zwierzę. W grupie z ćwiczeniami co drugie, a w grupie która miała jedno i drugie naraz, zaledwie co szósty szczur zachorował na raka.

jeszcze ciekawsze jest porównanie średniej objętości guzów u zwierząt. Grupa kontrolna, czyli tylko kancerogen, miała 600 mm3 objętości guzów, grupa kwercetyna plus ćwiczenia niecałe 2 mm3. Wynik tak dobry, że niewiarygodny, możliwe że tam jest błąd w druku, bo totalnie nie zgrywa się z innymi wynikami, albo w jednej tabeli podali średnią, w drugiej sumę.

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC6658003/

Tu chroniła przed miażdżycą, wywołaną "polską" dietą. Nie była to całkowita ochrona, ale zmniejszyła przyrost blaszek o połowę. Nie wiadomo, jak to zadziała u ludzi, którzy zazwyczaj mają w diecie trochę więcej witamin, niż mysz w laboratorium, no i trochę lepiej tolerują niezdrowe jedzenie.

No nie wiem, kwercetyna to jakieś grosze... jak będę coś nowego kupował, to ją zamówię.
aaaa, no tak, poprawa o której niedawno pisałem była po dużej dawce kwercetyny z diety, jak zrobiłem cebulową z kilograma czerwonej cebuli. To też może mieć znaczenie.
Co do siłowni - Tomakinie, jeszcze raz dam radę, nie żeby się wymądrzać, ale starając się pomóc - po przeczytaniu, że znowu miałeś dłuższą przerwę.
Moim zdaniem źle do tego podchodzisz, biorąc pod uwagę własny temperament i osobowość, czego ja też musiałem się nauczyć. Nawet jeśli z czysto fizycznego punktu widzenia lepiej jest, żeby ćwiczyć zgodnie z określonym planem, w strukturze - to i tak lepiej jest ćwiczyć w nie-optymalnej formie(albo bez optymalnego planu), niż nie ćwiczyć w ogóle. Wyjść poza myślenie wszystko albo nic, gdzie drobne odejście, odchylenie od planu powoduje pogorszenie nastroju, rozczarowanie - i tym samym spadek chęci do ćwiczenia.
Ja rozwiązałem to tak, że już nie planuję niczego - tylko mam na kartce napisane poszczególne ćwiczenia, dopisuję kreseczkę kiedy je wykonuję i tym samym nie narzucam Sobie presji. Jednego dnia mogę zrobić większy trening, drugiego parę serii jednego ćwiczenia. Z własnego doświadczenia, jest to dla mnie dużo łatwiejsze mentalnie. Nie wywiera takiej presji na "ego", zgodnie z teorią ego depletion.
Teraz mam już dużą objętość treningu - ale przede wszystkim osiągnąłem już pełną regularność, co kiedyś było dla mnie problemem. Nigdy nie odchodzę zupełnie od treningu.
Moim zdaniem i dla Ciebie takie podejście było by lepsze.
Eh, przerwę miałem z powodu covid czy co to tam było, totalnie mnie rozłożyło i dałem czas na regenerację.

Dobrze piszesz, tylko u mnie ciężko jest przemóc się nawet do brania tabletek, a co dopiero do rozłożenia siłki i zrobienia serii ćwiczeń. Nawet jednej. Nawet właśnie tak robiłem przez jakiś czas, nawet kilkanaście minut, ale żeby było.

No i niestety, ale ciągle łapią mnie kontuzje. Coś mam z regeneracją kolagenu.