Zdrowiej - forum medycyny naturalnej i alternatywnej

Pełna wersja: Obłączki
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Ciekawe czy da się w ogóle "odzyskać" obłączki. Chodzi mi o to czy to nie jest jak z utratą ręki - jak ją już stracisz to choćbyś wszystkie suple na świecie zjadł, poziom wszystkiego miał idealny to Ci nie odrośnie...
(09-20-2022, 03:01 AM)tomakin napisał(a): [ -> ]Tak sobie myślę, skoro u osób ze skrajną niewydolnością krążenia, gdy ta krew nie dochodzi do paznokci tak, jak powinna, obłączki są, to czy po prostu zmniejszenie dostępnego białka miałoby aż taki efekt?
 Tutaj znowu ktoś piszę, powołując się na źródła, że niektórzy uważają, że może się to wiązać ze zwiększonym napływem krwi do palca. 
https://www.hmpgloballearningnetwork.com...rrys-nails

"While investigating Terry’s nails further, I found reports linking the condition to malnutrition, actinic keratosis and aging.1 Scher and Daniel reported it can be present in the absence of any systemic disease.2 Others have felt it is a manifestation of abnormal steroid metabolism, abnormal ratio of estrogen to androgens and/or increased blood flow to the digit.3 "

 @Muniesław
Też się nad tym zastanawiałem. Może nie wiem jak szukać, ale nie znalazłem informacji, czy schorzeniach, które się z tym objawem wiążą, Terry's nails zniknęły po wyleczeniu?
Obłączki na pewno odrastają, podobnie jak na pewno znika objaw Terry'ego.

I owszem, w tym objawie krew mocniej dopływa do palca, ale słabiej odpływa, stąd ten czerwony pasek, który jest rozdętymi drobnymi tętnicami.

Kurcze, przydałby się ktoś do eksperymentu, ktoś, kto nie ma obłączków, ale nie ma też objawu Terry'ego. Dużo wskazuje na to, że te dwie rzeczy mają różne przyczyny i to, co u kogoś spowoduje wzrost obłączków, u mnie nie zadziała, bo najpierw muszę sobie z objawem poradzić.

Nawaphon, już któryś raz piszesz w sposób, który każe mi się zastanowić, czy na pewno wiesz, czym jest ten objaw Big Grin bo to coś zupełnie innego niż prosty zanik obłączków.
Kiedyś nie wiedziałem, potem "wyguglałem" zdjęcia więc już od jakiegoś czasu wiem jak to wygląda. Czasami gdy czytam o czymś po angielsku, to trudno mi to później przełożyć na Polski - może dlatego czasem wychodzą dziwne zwroty czy problemy ze składnią.
No i jeszcze nie mam prawdziwego zrozumienia ogólnie procesów zachodzących w organizmie, więc czasami mogę też zadawać głupie pytania z tego powodu Smile.
No i też to, że ja piszę bardziej do siebie, więc używam skrótów myślowych.

No to jeszcze raz, dla pewności, jak to wygląda:

Obłączek to ten biały półksiężyc. Znika w kilku chorobach, w tym w depresji, HIV i niedoczynności tarczycy, wegetarianie i zwłaszcza weganie zdają się mieć znacznie mniejsze obłączki, ale to już obserwacja własna. Znika też w przewlekłych chorobach, takich jak astma, a także w zespole przewlekłego zmęczenia. Wszędzie mamy tylko pojedyncze badania i na dobrą sprawę nie wiadomo, czy naprawdę znika w hiv i w depresji, to, że jakiś naukowiec napisał że tak mu wyszło nie oznacza, że tak jest, tego typu pojedyncze badania mogą być zmyślone.

Bez wątpienia jest jednak związek między wielkością obłączków a ogólnym stanem zdrowia, nie wiadomo tylko, jaki konkretnie mechanizm za tym stoi. Odkrycie tego mechanizmu byłoby o tyle ważne, że patrząc na paznokcie pacjenta, lekarz od razu wiedziałby, co tam jest w środku nie tak.

Wielkość zależy też od genów i pewnie są ludzie, którzy nie mają obłączków i są całkowicie zdrowi. \

Objaw Terry'ego z kolei to dość poważna rzecz, wtedy też znika obłączek, ale oprócz tego cały paznokieć przyjmuje trupio bladą barwę, a na samym końcu jest ciemna obwódka. Nie występuje w depresji, nie występuje w HIV ani w żadnej z tych chorób, które wymieniłem wcześniej, weganie zdają się go mieć delikatnie zaznaczony, ale nie pełnoobjawowy.

Objaw pojawia się w marskości wątroby i zdaje się wynikać z zablokowania przepływu krwi przez wątrobę, przez co ta krew gromadzi się nie tam, gdzie trzeba, w efekcie w jednym regionie paznokcia (ten ciemny pasek) jest jej bardzo dużo, a w całej reszcie niemal nic nie dociera.

Każda osoba z objawem Terry'ego nie ma obłączków, ale tylko kilka procent osób bez obłączków ma objaw.

Akurat mechanizm objawu nie ma dużego znaczenia, bo jak on występuje to wiadomo, że to albo wątroba, albo tarczyca, albo serce. Na forum nie było chyba jeszcze osoby z objawem, która pytałaby, co jej jest, za to było bardzo dużo osób bez obłączków. Dlatego z punktu widzenia, że tak powiem, nauki, objaw mało mnie interesuje. Wolałbym ustalić, czemu zanikają obłączki u osób, które objawu nie mają, bo to pomogłoby bardzo wielu osobom. W sensie, pomogłoby, gdyby ta wiedza jakoś poszła w świat, ale pewnie dowie się o tym kilkanaście osób które przeglądają forum i tyle z tego będzie.

Z mojego osobistego punktu widzenia owszem, objaw jest bardziej interesujący, bo sam go mam, tyle że bardzo słabo zaznaczony. I za cholerę nie wiem, od czego, bo wątrobę, serce i tarczycę badałem na wszystkie sposoby. Podejrzewam, że to może mieć związek z dietą, jako że tak słabo zaznaczony objaw widziałem u wegan, ewentualnie od tarczycy, której nie dobadałem do końca.
...no? nie ma chętnych na eksperyment?

Duże dawki witaminy E, duże dawki cynku, spore witaminy A i do tego BCAA, tak z 12 gramów dziennie, 6 rano, 6 wieczorem. Jeśli organizm jest wysycony tymi witaminami i cynkiem, to tylko BCAA. Ewentualnie jakaś b complex do tego wszystkiego.

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4705437/

Wszystkożercy mają średnio 14 gramów BCAA dziennie w diecie, weganie średnio 10. Wege mają też średnio sporo niższy poziom cynku, co dodatkowo utrudnia wykorzystanie BCAA, nawet jeśli mają dobry poziom w diecie. W tym badaniu aż 47% przebadanych wegan miało poziom cynku poniżej dolnej granicy normy, wszystkożerców tylko 10,8%

https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/26502280/

Myślę, że dodanie dodatkowych 12 gramów BCAA do tego, co się normalnie je, powinno podnieść poziom w organizmie w ciągu miesiąca, jeśli pozostałe warunki (cynk, stres oksydacyjny) będą spełnione.
Ja mam obłączki na wszystkich palcach i nie mam "terry nails", więc się nie przydam Sad
Może ktoś się przekona Big Grin U mnie pewnie zadziała coś, co uderzy w przyczynę objawu Terry'ego, jakakolwiek by ona nie była, ale nawet jeśli będę miał obłączki na pół paznokcia, to dalej nie będzie wiadomo, co jest przyczyną zaniku u kogoś, kto tego objawu nie ma, na przykład przy depresji.
W ogóle bałagan się zrobił ostatnio, za dużo rzeczy naraz sobie wkręciłem do głowy. No to dla jasności:

- niacynę zostawiam na kiedy indziej, bo do tego trzeba podejść z głową, tak jak kiedyś próbowałem, biorąc wszystko, co ułatwia przemiany w NAD+, czyli np korzeń pietruszki
- zioła na naczynia krwionośne nic nie dały, część się skończyła, reszty nie chce mi się brać
- podobnie czosnek, można powiedzieć, że na pewno nie działa ten w kapsułkach, ani z olimpu, ani z ostrovitu. Do zabaw z miażdżeniem ząbków nie mam serca, to trzeba cały posiłek w ciągu dnia gdzieś zmieścić
- bylicy też już nie biorę, ale będę do niej wracał, bo smak ma całkiem OK, a badania są bardzo obiecujące
- o wapniu i potasie powinienem pamiętać, bo to ważne, no ale jakoś mi umyka, wapń trzeba rozdzielić z cynkiem
- olej z ogórecznika odstawiłem, żeby nie zaburzać wyników, on jest dość drogi i lepiej żebym nie musiał się potem zastanawiać, czy to on
- wszelkie zabawy z tyrozyną czy tryptofanem zarzuciłem dawno temu

Skończył się żeńszeń taki sam, jaki brałem w 2010, ale staram się regularnie brać jakiś kupiony na przecenie. Badania nad tym ziołem dały tak zachęcające rezultaty, że to może być jeden z najważniejszych suplementów w ogóle. Tylko to musi być korzeń wieloletni, a w handlu są często 1-2 letnie, bezwartościowe.
Cały czas biorę tokotrienole, do tego luteinę z zeaksantyną, tokotrienole spróbuję na stałe dołączyć do zestawu rzeczy "warto to brać"

Obecnie biorę w miarę regularnie:

- BCAA, rano i wieczorem
- cynk i beta alanina, do oporu
- karnityna, kilka razy dziennie i trochę selenu
Eh, przejrzę to jeszcze raz...

https://zdrowiej.vegie.pl/showthread.php...6&pid=2260

https://zdrowiej.vegie.pl/showthread.php...6&pid=3882

to jak z tym chodzeniem do lodówki i otwieraniem jej po kilkanaście, kilkadziesiąt razy licząc na to, że nagle coś tam się zmaterializuje.

No nie, tam NIC nie ma, czego nie robiłem po kilka razy potem. Zerknę jeszcze raz do archiwum.

Hmm, 21 maja wyraźnie napisałem, że zaczynam brać duże dawki czosnku, z naciskiem na duże.

Cytat z 26 maja:

"dziś, bez karnityny - 9'36''
2 dni temu, z dużą dawką karnityny - 8'50''
życiówka, po końskiej dawce karnityny i na superkompensacji po sile biegowej - 8'35''
wyniki na początku zeszłego roku - 10'30''"

Czyli brałem też karnitynę

Cytat z 30 maja:

"Czasy na odcinku testowym z czwartku - soboty - dziś odpowiednio 9'36'', 9'10'', 8'55'' - bez karnityny, chciałem sprawdzić jak organizm zareaguje na wysokie dawki białka (zacząłem je ćpać po czwartkowym treningu). Takie zmiany można tłumaczyć rozbieganiem po przerwie, ale jak zejdzie jeszcze niżej to sobie na suficie zapiszę "jedz białko"."

Pełen cytat z 6 czerwca:

"No, w końcu, wszystko wskazuje na to, że po 2 latach szarpania się i podążania fałszywymi tropami, w kooońcu trafiłem na tajemnicę kijowych wyników. Już rano, jak szedłem się opalać zwróciłem uwagę na to, że plamy na dłoniach, w miejscach gdzie tkanka dusi się z braku tlenu, wyglądają inaczej. Tak jakby też zaczynały się pojawiać na paznokciach lunule - oznaka natlenienia tego miejsca ciała. No ale takie zmiany już dziesiątki razy widziałem i dziesiątki razy sobie robiłem nadzieję. Wieczorem przebrałem się w strój, pulsometr, wybiegłem zrobić testowy odcinek. Biegnę, biegnę, dziwna sprawa, pulsometr nie piszczy, zepsuł się czy co? Patrzę... no działa, ale tętno coś z 10 uderzeń niższe. Co jest... przyspieszyłem, dopiero poczułem że w ogóle wykonuję jakiś wysiłek. Tętno dobiło do wartości na której biegam test, ale coś dziwnie szybko zasuwam. Przeleciałem, patrzę na stoper, oczom nie wierzę. Tempo biegu wyszło 5'12'' na km w 1 zakresie. Kilka dni temu oscylowało pomiędzy 5'30 a 6'00''. nigdy w życiu nie biegłem tak szybko na czystym tlenie. Zero zmęczenia, nogi niosą same. Co najlepsze, bez karnityny, z nią byłoby jeszcze szybciej.

Pozostaje modlić się do Satana, żeby nie było jak z karnityną - też wydawało mi się, że jej niedobór był przyczyną problemów (po jej zażyciu przyspieszałem tlenowo niemal tak ostro, jak teraz), a tak naprawdę jej duże dawki jedynie maskowały prawdziwy powód problemów.

Nie wiem, co pomogło - megadawki witamin C i E? cholina? Duże dawki kwasu foliowego? Żeń-szeń? Wysokie dawki białka? Cokolwiek to było, trzymam się ich twardo."

28 czerwca

"Aha, bardzo, bardzo wyraźnie pojawiła się na jednym paznokciu lunula - znak, że wraca tam krążenie i tkanka zaczęła normalnie oddychać. Znikły mi wszystkie jakoś ze 2 lata temu, z wyjątkiem kciuków. Jak się pojawią na 6, będę mógł sobie pogratulować. Kurcze, bardziej się z tej jednej głupiej milimetrowej lunuli cieszę, niż gdybym wygrał jakiś bieg. A już zwłaszcza że jej pojawienie połączyło się ze skokiem formy. Oznacza to, że w końcu robię coś tak, jak powinienem i przynosi to efekty."

8 lipca

"O Szatanie, jak dobrze, jak dobrze! Przez ponad rok, odkąd domyśliłem się że coś jest z moim organizmem nie tak, czekałem aż zacznie mi się zgrywać 1 zakres i 3, aż moje zdolności tlenowe zaczną być proporcjonalne do beztlenowych. Z tych ostatnich paratreningów typu "30 minut truchtu i 2 minuty przyspieszeń" dziś znowu pobiłem rekord szybkości na moim odcinku do sprawdzania formy "klatka schodowa - skrzyżowanie", z dotychczasowego 8'20'' na 8'00'' , przy stałym tętnie. To jest już prawie - prawie takie, jakie powinno być wg kalkulatora. Eh, gdyby nie ta kontuzja..."

10 lipca

"Ale za to jaki to był 1 zakres - 5'04'' na km, najszybszy w moim dotychczasowym bieganiu. Jakoś miesiąc czy dwa temu na tym samym tętnie i podobnym subiektywnym odczuciu zmęczenia biegłem to w okolicy 6 minut na km. Kosmos co się dzieje z tym organizmem, czuję się jakbym złapał przejeżdżający pociąg i biegł razem z nim."

kurcze, nie zapisywałem wtedy, co jem, ale 1 lipca na pewno jadłem odżywkę białkową, bo zapisałem dietę z tego dnia

"2 zupki chińskie (raz na miesiąc tak mnie nachodzi, że nie mogę sobie tego syfu odmówić), odżywka białkowa, 4 jajka, 4 banany, paczka orzeszków przyziemnych, paczka oliwek z papryką, karton mleka sojowego, dużo soków owocowych, razem 3600 kcal. Nie wygląda to najzdrowiej, heh. Spróbuję przez jakiś czas trzymać się diety 3500-4000 kcal z dużą ilością białka."

18 lipca

"Drugi trening, przyzwyczaiłem się już do tego, że ostatnio niemal co trening to nowy rekord szybkości w stosunku do tętna. Dziś odcinek testowy "klatka - skrzyżowanie" w 7'55'' na tętnie 80%. Jeszcze parę miesięcy temu było tam 9'50''.... Ciąg dalszy treningu - wzbieganie pod górkę, powrót. 45 minut."

---

Na pewno nie miałem wtedy karnityny w suplach, nie przez ten cały czas.

Na pewno nie brałem czosnku, bo przekonałem się, że nie mam nadciśnienia (które chciałem nim zwalczyć), tylko niesprawny aparat do jego mierzenia

Na pewno nie brałem żeń-szenia, bo nie ma go w transakcjach

Raczej nie brałem choliny

Z tego co widzę, cały czas brałem odżywkę białkową, oraz

24 czerwca

"Odnoszę wrażenie, że najwięcej chyba przy zaleczaniu kontuzji dał cynk, którego wrzuciłem w siebie gigantyczne dawki - pamiętam, że w dawnej medycynie dawali duże dawki cynku żeby znacznie przyspieszyć gojenie ran. I faktycznie coś, co mi się bliźniło na nadgarstku przez miesiąc (wielka, czerwona szrama po głębokim zadrapaniu i zainfekowaniu rany) praktycznie znikło w ciągu 2 dni."

Jeśli zauważyłem, że pomaga, mogłem go brać więcej i dłużej...

Gdzieś tam po drodze zacząłem brać duże dawki żelaza, co mnie wykończyło, to + cynk + wcześniej duże dawki witaminy C, to mi zabrało miedź z organizmu. Całe lata potem wygrzebałem wyniki krwi z tego okresu i jak ulał pasowały do niedoboru miedzi. I tak zakończyła się ta poprawa, z braku wiedzy zrobiłem sobie krzywdę.

17 sierpnia - jest gorzej, sprawdzam co mi przyniosło poprawę

"Zgodnie z żelazną zasadą logiki - sprawdzamy, co mi tak ładnie obniżyło tętno. Mając wypisane rzeczy które robiłem przez ostatni miesiąc, nie będzie większych problemów. Pierwszy podejrzany, witamina A - i tylko ona, żeby potem nie musieć się zastanawiać która z 4 rzeczy zadziałała. Dawkowanie - 12 000 IU do 24 000 IU dziennie (takie mam tabletki). Niestety, nie pamiętam kiedy wypiłem resztkę witaminy A stojącej w szafie, ale jakoś całkiem niedawno - i całkiem się zgrało z poprawą wyników. Dziwne by było, gdyby taki amator marchewki jak ja miał coś z witaminą A, no ale są schorzenia w których organizm po prostu nie potrafi przyswajać bądź przetwarzać tej witaminy odpowiednio efektywnie. Wtedy pozostają suplementy w dużych dawkach. Zarówno schorzenia tarczycy, jak i wątroby do takowych należą."

Czyli mamy długotrwałą poprawę, trwającą jakoś od początku czerwca do końca lipca. Mamy też jeden suplement, który przez ten cały czas na pewno brałem, odżywkę białkową.

Czy jest w ogóle możliwe, żebym przez tyle lat miał za mało białka, żebym ani razu nie uzupełnił go odżywkami, które potem wielokrotnie kupowałem? Bałem to cholerne białko i obserwowałem wyniki w stosunku do tętna. A może szło o to, że miałem wysycony organizm antyoksydantami, przez co białko miało szansę być wykorzystane?

No tak czy tak jednak opłacało się wrócić do zapisów, odnoszę wrażenie, że archive.org dorzuciło kilka rzeczy, bo wcześniej chyba nie było wpisów zaraz po czerwcu. Teraz przynajmniej wiem, że to było długotrwałe i poprawa była w dalszym ciągu po tym, jak przestałem na przykład brać żeńszeń, albo cholinę. Albo czosnek.