Zdrowiej - forum medycyny naturalnej i alternatywnej

Pełna wersja: Obłączki
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
No, jeśli ma się hektar ziemi (i jeszcze do tego oczywiście odpowiednio umie o to zadbać, bo to nie tak łatwe jak 20 lat temu), wynajmuje komuś kilka mieszkań i do tego ma się taki dryg do naprawiania rowerów, jaki ja mam do tematów okołomedycznych, to jasne, że się da.

Z tymi podatkami i oszczędnościami na nich przez lata to prawie tak proste, jak z papierosami i tekstami, że paląc straciło się tyle, że miałoby się po x latach ferrari. Jak jakiś niepalący tak pierdzieli to można go zapytać, gdzie on te swoje ferrari trzyma, bo jakoś nie widziałem na parkingu przed blokiem.

Serio przypomina mi to wykop, gdzie każdy jest programistą i zarabia 15k, za 500 zł kilkugodzinnej fuchy z domu nie chciałoby mu się wyjść, ale jak ktoś robi rozdajo gąbki do naczyń za 3 zł, to dostaje parę tysięcy plusów. Tu też widzę milionerzy, ale jak pojawia się temat zachęcenia autora do pisania ciekawych rzeczy przez rozreklamowanie w internecie jego pracy, to słychać cykanie świerszcza w rogu sali Big Grin
Jest taka hipoteza, że wysokie iq przeszkadza w biznesie jak i w życiu, wszędzie widzisz zagrożenia, wymówki. Jakie dbanie o ziemie, ja tej ziemi w życiu na oczy nie widziałem. Wniosek składasz przez internet armir i raz w roku do urzędu skarbowego idziesz po papier, że nie przekroczyłeś należnego podatku dochodowego. A dotacja i mniejsze składki ubezpieczenia rok w rok lecą Big Grin

Dobry jesteś w erystyce widzę, w końcu filozof. Próbujesz zmusić nas do czegoś, czego sam prawdopodobnie nie umiesz zrobić. Marketing nie jest taki prosty, ale fakt, że produkt sam się nie obroni. To jest rola akwizytora, frajera, który dzwoni do ludzi i namawia ich na polisolokaty. Coś jak to, że w UK połowa ludzi to menadżerowie, a druga połowa pracuje w starbucksach lub są menadżerami w starbuksach, haha.
Ja nie milioner, średniej krajowej nie zarabiam i ciułam powoli na pierwsze mieszkanie - wiele się ode mnie nie spodziewaj.
...ale tak zrzutki, chyba każdy może legalnie robić, nie? Wiem, że youtuberzy często proszą o donację, dają jakieś linki "w opisie" itp. "Help the brother up" etc.
Nie o to chodzi, że nie umiem, bo to kwestia zapłacenia komuś za to, po prostu nie widzę za bardzo logiki w tym, żebym to ja płacił ludziom za moją pracę.

I nie widzę zagrożeń czy wymówek, tylko po prostu dostrzegam ogrom pracy, który stoi za prostym "stań na straganie". Kupić samochód, w którym można te rzeczy dowozić, zebrać znajomości, rozeznać się w rynku, zainwestować w towar, użerać się codziennie z kupującymi, a koniec końców może się okazać, że wyjdzie z tego mniej, niż w pierwszej lepszej firmie. O naprawie rowerów nie wspomnę, bo nie ma o czym, równie dobrze mógłbym zostać instruktorem łyżwiarstwa figurowego, mam podobne kwalifikacje.

Takie rzeczy są proste, jak ma się za sobą x lat powolnego wdrażania się w temat, ale mają to całe doświadczenie nie widzi się już za bardzo drogi, którą się przeszło, tylko "no kurde, ja to umiem, czemu nie umie ten inny, to takie proste przecież", tak jak dla mnie jest proste analizowanie tekstów medycznych.
Nawaphon, tak, zrzutkę każdy może robić, ale założenie zrzutki jest niejako "dowodem" na to, że chce się kupować coś, czego kupować "teoretycznie" nie wolno. A co do "wiele się nie spodziewaj", to takie rzeczy są naprawdę śmiesznie tanie, rzędu dosłownie 20-30 zł miesięcznie, no może potem trochę więcej, ale zaczyna się powoli, żeby to naturalnie wyglądało. Problem w tym, że to 20-30 zł miesięcznie dla jednej witryny, a gdy ma się takich witryn kilkadziesiąt, robi się już solidny wydatek. I raczej nie ma szansy, że to się zwróci, konkurencja płaci za stronki, na których sprzedają różne rzeczy i mogą dużo więcej zainwestować w pozycjonowanie, płacąc te powiedzmy 30 zł miesięcznie nie przebiję kogoś, kto płaci 300 zł i mu się to opłaca, bo sprzedaje rzeczy za 3000.

Jakbyś chciał którąś stronkę wspomóc, to powinno to wyglądać tak, że np w jeden miesiąc kupuje się kilkadziesiąt linków, w następny jakieś pojedyncze linki, za to mocne i wiarygodne, gdzieś po drodze marketing szeptany, w kolejny 50... i tak stopniowo, po trochu coraz więcej. Albo po prostu wykupić pozycjonowanie do top10, co kosztuje z tego co widzę 180 na rok
Tak trochę o tym myślałem i przypomniał mi się ten artykuł

https://naturalneleczenie.com.pl/2016/08...e-jezykow/

no i to

https://wygryw.vegie.pl/ego.html

Dlaczego nie mamy samych milionerów, czemu 95% ludzi siedzi w starych schematach? I tu będzie kilka czynników

1. tak duża zmiana w życiu wymaga dużego nakładu "energii mentalnej". Biorąc pod lupę to znalezienie miejsca na straganie, to nie tylko godziny (setki godzin) poświęcone na zdobywanie tych wszystkich rzeczy, o których pisałem, sprzętu transportowego, znajomości, umiejętności, ale też własnie wysiłek mentalny włożony w to, żeby zmusić się do opanowania całej nowej sfery życia. Jak bardzo to trudne widzicie po swoich przykładach, gdyż ciągle czytacie to, co ja piszę w artykułach, zamiast pisać swoje artykuły. Człowiek woli się trzymać utartych, sprawdzonych ścieżek, bo ewolucyjnie to jest dla niego najlepsza taktyka.

2. wrodzone i wyuczone w dzieciństwie umiejętności oraz schematy zachowań. To naprawdę bardzo mocno odbijająca się na późniejszym życiu rzecz. Była wcześniej mowa o nauce na pianinie, to świetnie widać, jak pianista, który był uczony od 4 roku życia, ma potem nauczać dorosłego. Próbuje go uczyć rzeczy, które dla niego są trudne i nowe, a także takie które jego by rozwinęły, a pomija absolutne podstawy, takie jak np czytanie nut. Nie pamięta już, że tych podstaw sam uczył się przez długie lata. Znaleźć miejsce na straganie? A czy umiemy rozmawiać z ludźmi, nawiązywać znajomości, by nas tam lubili? Po prostu być sympatycznym gościem? Odnaleźć się w grupie? Ta jedna umiejętność to już są całe lata treningu, który miało się w głębokim dzieciństwie. Albo nie miało, jeśli wychowało się w toksycznej rodzinie.

3. zewnętrzna motywacja. To, ile mamy "energii mentalnej" w dużej mierze wynika z tego, jakie dostajemy wsparcie. Pisałem wcześniej, że największy "boom" w robieniu stronek i pracą nad nimi miałem, gdy byłem w związku z taką jedną. Trochę taka zaklęta pętla, gdy nie ma się rodziny, bo nie odnosi się sukcesów, a nie odnosi się ich, bo nie ma rodziny, która będzie swego rodzaju celem. Napisałem swego czasu witrynę

https://wygryw.vegie.pl

która jest o ludziach, będących ofiarami takiego schematu, tylko u nich to poszło kilka kroków dalej, w ogóle nigdy nie mieli dziewczyny i nie mają chęci starać się, bo nie doświadczają pozytywnej, zewnętrznej motywacji. Zmieniliby się dla dziewczyny, zaczęli chodzić na siłownię, dbać o siebie, więcej zarabiać, ale nie robią tego, bo nie mają dziewczyny, dla której chcieliby się poświęcić. Nie mają dziewczyny, bo nie chodzą na siłownię, nie dbają o siebie, mało zarabiają.

Wracając do stronek, plan był taki, że ja piszę, a ludzie z wdzięczności za rzeczy, które im niejednokrotnie życie uratowały i mogą uratować komuś innemu, poświęcają kilka sekund swojego czasu i zostawiają gdzieś link do takiej stronki. Plan bardzo naiwny, bo oczywiście praktycznie nikt tego nie zrobił, jeśli porównamy liczbę osób, które stronki przeczytały i siedziały na nich godzinami, a liczbą osób, które zostawiły gdzieś link. Mam wgląd w statystykach w jedno i w drugie, to jest serio mocno poniżej jednego procenta. Bardzo mocno poniżej. W efekcie ze stronek przestała wpadać kasa, znikła motywacja do tworzenia kolejnych, bo dobrymi uczynkami człowiek się nie naje. Kiedyś, ileś lat temu podnoszenie pozycji w google było proste i szło to zrobić samemu, może nie było kokosów, nie dało się za to przeżyć, ale dochód to był konkretny zastrzyk gotówki, teraz jest masakra. No i oczywiście subzero, który swoją toksycznością potrafi całkowicie zniechęcić do robienia czegokolwiek, człowiek ma ochotę rzucić wszystko w cholerę, byle nie czytać jego "to mnie nie interesuje, pisz o rzeczach które lubię!".

Stąd ta przerwa w artykułach na blogu i tworzeniu nowych stronek, jeszcze próbuję z tłumaczeniem tego wszystkiego na angielski, tu jest o tyle lepiej, że faktycznie można z tego wyciągnąć jakąś kasę, zapewne bardzo niewielką, ale zawsze to dodatek do wypłaty na tyle duży, że warto czasem coś napisać. Pamiętacie, jak kilka dni temu prosiłem o 30 linków do artykułów na blogu anglojęzycznym i się nie doprosiłem? Big Grin No to właśnie od tamtej pory dodałem coś koło 300 i dziś wpadnie pewnie kolejne 50-100, co prawda głównie na swoich domenach, no ale zawsze to sztuka.
tomakin napisał(a):isałem wcześniej, że największy "boom" w robieniu stronek i pracą nad nimi miałem, gdy byłem w związku z taką jedną.
Przecież być w związku to raczej zniewolenie, a nie szczęście.
Konrados, ekspert od związków Big Grin

W sumie najgorsze, co może być, to robić rzeczy, które nie wychodzą, wtedy człowiek przy każdej kolejnej próbie ma trudniej, bo musi też przełamać świadomość porażki. Też na stronie o przegrywach pisałem, w dziale o wyuczonej bezradności, jak ktoś raz dostanie od kobiety kosza, to jest OK, jeśli potem z następna mu się uda, ale jak dostanie od 20 pod rząd, to podejście do 21 jest już po prostu kosmicznym mentalnym wysiłkiem. W eksperymentach na zwierzętach, jeśli zwierzak przez ileś prób nie był w stanie uciec przed powiedzmy porażeniem prądem, to za którymś razem już nawet nie próbował.

I znowu wracamy do bloga, tym razem dam link do angielskiej wersji (a co, zawsze to jeden więcej)

https://healthytreatment.org/2022/02/15/...-our-life/

Suplementacja betainą sprawiła, że zwierzęta miały dużo większą odporność na "wyuczoną bezradność".

Tylko trzeba to umieć wykorzystać z głową, zamiast znowu 20 razy próbować wyrwać jakąś laskę i odbijać się, nabijając 40 porażek które potem trzeba będzie przełamywać, poświęcić ten zastrzyk "energii mentalnej" na ogarnięcie wyglądu, jakieś lepsze ubrania, siłownia, poprawa sytuacji finansowej.

Aaa, mam w szafie jeszcze cały słoik betainy, sobie zacznę brać, a co mi tam.
tomakin napisał(a):No i oczywiście subzero, który swoją toksycznością potrafi całkowicie zniechęcić do robienia czegokolwiek, człowiek ma ochotę rzucić wszystko w cholerę, byle nie czytać jego "to mnie nie interesuje, pisz o rzeczach które lubię!".
A ja myślałem, że się z tego śmiejesz.
(01-10-2023, 05:25 PM)tomakin napisał(a): [ -> ]Tak trochę o tym myślałem i przypomniał mi się ten artykuł

https://naturalneleczenie.com.pl/2016/08...e-jezykow/

no i to

https://wygryw.vegie.pl/ego.html

Dlaczego nie mamy samych milionerów, czemu 95% ludzi siedzi w starych schematach? I tu będzie kilka czynników

1. tak duża zmiana w życiu wymaga dużego nakładu "energii mentalnej". Biorąc pod lupę to znalezienie miejsca na straganie, to nie tylko godziny (setki godzin) poświęcone na zdobywanie tych wszystkich rzeczy, o których pisałem, sprzętu transportowego, znajomości, umiejętności, ale też własnie wysiłek mentalny włożony w to, żeby zmusić się do opanowania całej nowej sfery życia. Jak bardzo to trudne widzicie po swoich przykładach, gdyż ciągle czytacie to, co ja piszę w artykułach, zamiast pisać swoje artykuły. Człowiek woli się trzymać utartych, sprawdzonych ścieżek, bo ewolucyjnie to jest dla niego najlepsza taktyka.

2. wrodzone i wyuczone w dzieciństwie umiejętności oraz schematy zachowań. To naprawdę bardzo mocno odbijająca się na późniejszym życiu rzecz. Była wcześniej mowa o nauce na pianinie, to świetnie widać, jak pianista, który był uczony od 4 roku życia, ma potem nauczać dorosłego. Próbuje go uczyć rzeczy, które dla niego są trudne i nowe, a także takie które jego by rozwinęły, a pomija absolutne podstawy, takie jak np czytanie nut. Nie pamięta już, że tych podstaw sam uczył się przez długie lata. Znaleźć miejsce na straganie? A czy umiemy rozmawiać z ludźmi, nawiązywać znajomości, by nas tam lubili? Po prostu być sympatycznym gościem? Odnaleźć się w grupie? Ta jedna umiejętność to już są całe lata treningu, który miało się w głębokim dzieciństwie. Albo nie miało, jeśli wychowało się w toksycznej rodzinie.

3. zewnętrzna motywacja. To, ile mamy "energii mentalnej" w dużej mierze wynika z tego, jakie dostajemy wsparcie. Pisałem wcześniej, że największy "boom" w robieniu stronek i pracą nad nimi miałem, gdy byłem w związku z taką jedną. Trochę taka zaklęta pętla, gdy nie ma się rodziny, bo nie odnosi się sukcesów, a nie odnosi się ich, bo nie ma rodziny, która będzie swego rodzaju celem. Napisałem swego czasu witrynę

https://wygryw.vegie.pl

która jest o ludziach, będących ofiarami takiego schematu, tylko u nich to poszło kilka kroków dalej, w ogóle nigdy nie mieli dziewczyny i nie mają chęci starać się, bo nie doświadczają pozytywnej, zewnętrznej motywacji. Zmieniliby się dla dziewczyny, zaczęli chodzić na siłownię, dbać o siebie, więcej zarabiać, ale nie robią tego, bo nie mają dziewczyny, dla której chcieliby się poświęcić. Nie mają dziewczyny, bo nie chodzą na siłownię, nie dbają o siebie, mało zarabiają.

Wracając do stronek, plan był taki, że ja piszę, a ludzie z wdzięczności za rzeczy, które im niejednokrotnie życie uratowały i mogą uratować komuś innemu, poświęcają kilka sekund swojego czasu i zostawiają gdzieś link do takiej stronki. Plan bardzo naiwny, bo oczywiście praktycznie nikt tego nie zrobił, jeśli porównamy liczbę osób, które stronki przeczytały i siedziały na nich godzinami, a liczbą osób, które zostawiły gdzieś link. Mam wgląd w statystykach w jedno i w drugie, to jest serio mocno poniżej jednego procenta. Bardzo mocno poniżej. W efekcie ze stronek przestała wpadać kasa, znikła motywacja do tworzenia kolejnych, bo dobrymi uczynkami człowiek się nie naje. Kiedyś, ileś lat temu podnoszenie pozycji w google było proste i szło to zrobić samemu, może nie było kokosów, nie dało się za to przeżyć, ale dochód to był konkretny zastrzyk gotówki, teraz jest masakra. No i oczywiście subzero, który swoją toksycznością potrafi całkowicie zniechęcić do robienia czegokolwiek, człowiek ma ochotę rzucić wszystko w cholerę, byle nie czytać jego "to mnie nie interesuje, pisz o rzeczach które lubię!".

Stąd ta przerwa w artykułach na blogu i tworzeniu nowych stronek, jeszcze próbuję z tłumaczeniem tego wszystkiego na angielski, tu jest o tyle lepiej, że faktycznie można z tego wyciągnąć jakąś kasę, zapewne bardzo niewielką, ale zawsze to dodatek do wypłaty na tyle duży, że warto czasem coś napisać. Pamiętacie, jak kilka dni temu prosiłem o 30 linków do artykułów na blogu anglojęzycznym i się nie doprosiłem? Big Grin No to właśnie od tamtej pory dodałem coś koło 300 i dziś wpadnie pewnie kolejne 50-100, co prawda głównie na swoich domenach, no ale zawsze to sztuka.

Nie do końca zgodzę się z Tobą.

Co do numeru 1... wolę czytać Ciebie, bo Twoja wiedza jest większa ode mojej w tym temacie. Sam mogę oczywiście pisać, co uwielbiam, ale na tematy które znam. Jedno nie wyklucza drugiego.
Ja np. nigdy nie miałem problemu z kontaktem z ludźmi mimo, że pochodziłem z rodziny, w której ojciec wiele razy próbował mnie zabić.
Jestem otwarty i np. handlując na straganie dochodziło do sytuacji, że ludzie przychodzili nie tylko kupować ode mnie ale i pogadać i zostawali moimi znajomymi po dzień dzisiejszy, a było to np. 10 lat temu.

Z punktem 2 też nie do końca się zgodzę. Trenowałem karate przez wiele lat i dalej to robię. W końcu zacząłem też go uczyć i nie mam z tym problemu.
Tzn. chodzi o podejście do podstaw, właściwie na tym zawsze najbardziej się skupiam. Nie przeskoczyłem momentu początkowego. Doskonale to pamiętam i w większości rzeczy które uczę oprócz karate zawsze podstawą u mnie jest nauczenie podstaw.

W punkcie trzecim masz trochę racji, ale to też zależy co kogo motywuje. Niektórzy motywowani są przez partnerkę a inni jakby biorą motywację od samego siebie. Wiem, że coś umiem i chcę to robić.
Chcę to rozwijać i się tego uczyć.
Ty robisz to teraz, masz gówno z tego, ale ciągle to robisz, bo to część Ciebie.
Jeżeli wygrałbyś milion dolarów, czy przestałbyś to robić?
To pytanie sobie zadaję, gdy coś robię i jeżeli odpowiadam: TAK, to dalej to robię.