Zdrowiej - forum medycyny naturalnej i alternatywnej

Pełna wersja: Obłączki
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Kuźwa chciało się czytać te moje wypociny, gdzie 20 raz niekiedy to samo piszę Big Grin

"Na 100% zadziałał alkohol, czyli jego brak, ale jak opanuję sytuację w domu, czyli brak kasy i ogólnie ogarnę życie, to wracam do alkoholu przetestować teorię czy to bardziej alkohol, czy bardziej stres."

Nie chcę Ci tu moralizować czy coś, bo to nie od tego forum, ale chyba zdajesz sobie sprawę, że jesteś po prostu początkującym alkoholikiem? W sumie, gdzie jak nie na forum napisać takie rzeczy wprost. Jeśli chcesz zrobić jedną dobrą rzecz dla siebie, to nie wracaj do testowania.

Obłączki owszem, są powiązane z alkoholem, bo alkoholicy mają mniejsze albo w ogóle nie mają, ale nie jest to powiązanie wprost. Gdzieś coś na siebie tam nawzajem wpływa, ale gdzie i co, tego nie wiemy. 40 dni to tyle co nic dla paznokci, po 4 latach można zobaczyć efekty odstawienia alkoholu, oczywiście szybciej, jeśli aktywnie zregeneruje się po nim uszkodzenia, tylko właśnie, nikt nie wie, które konkretnie uszkodzenie odpowiada za obłączki.

Kreatynę na pewno kupisz, tego chyba w żadnym kraju nie zakazali, piracetam to poważniejsza sprawa. Noopept kupisz w UK bez problemu, część osób mówi, że lepsze od piracetamu, mnie nie przekonuje, za mało nad tym badań, ale ogólnie zasadę działania te środki mają podobną.

Kurcze, gdyby było tak, że obłączki miałeś w wieku 20 lat (na starych zdjęciach pewnie będzie widać), a nie masz teraz, to dałoby się ogarnąć, co nie działa, po prostu sprawdzając które suple regularnie bierzesz. Oczywiście trzeba by było założyć, że znikły od alkoholu.

U mnie po prostu jest jakaś choroba czy przypadłość, to już nie o obłączki chodzi, ale bardziej o objaw Terry'ego, który NIGDY nie pojawia się u zdrowych osób. Może być coś banalnego, np tarczyca, którą pechowo badałem akurat w momentach gdy wyniki były OK, a może być jakaś genetyczna wada która wyszła w wieku dorosłym, po tym, jak zwolniły hormony, powiedzmy wada która blokuje jakąś jedną jedyną substancję. I trafienie w tę konkretną rzecz to jak trafienie w totka.

Trzymam się tego, że miewałem okresy bardzo dużej poprawy samopoczucia, gdy pojawiały się też obłączki, więc liczę na to, że nawet jak nie znajdę przyczyny, to uda mi się zminimalizować negatywne efekty. W ogóle dziś np jest bardzo dobrze, w głowie czysto, klarowne myśli, precyzyjne ruchy, wczoraj w pracy łapałem się na tym, że zapamiętuję rzeczy, które normalnie musiałbym sobie przypominać, zaglądać do zapisków, więc stawiam, że coś z tego, co robiłem niedawno, mogło pomóc. Tylko ta cholerna infekcja...

Znowu mnie mostek zaczął boleć, byłem z tym kiedyś u lekarza, przebadali na wszystkie strony i nic, doszedłem wtedy do wniosku, że to musi być uraz mechaniczny, wynikający z garbienia się i słabej regeneracji chrząstki, faktycznie bolało tylko przy niektórych ruchach, a nigdy przy np bieganiu. No ale gdzieś tam zostało "a co, jeśli to serce?". To ten bodziec, po którym zamówiłem Q10.
(02-20-2024, 01:59 PM)tomakin napisał(a): [ -> ]Nie chcę Ci tu moralizować czy coś, bo to nie od tego forum, ale chyba zdajesz sobie sprawę, że jesteś po prostu początkującym alkoholikiem? W sumie, gdzie jak nie na forum napisać takie rzeczy wprost. Jeśli chcesz zrobić jedną dobrą rzecz dla siebie, to nie wracaj do testowania.

Wiesz... początkującym to nie jestem na pewno. Piję powiedzmy 40 lat.
To co ostatnio piłem to było nic z tym co piłem niedawno. Jak wprowadziłem się do Anglii 20 lat temu, to piłem codziennie i to sporo, bo non stop mieliśmy imprezy. Potem zwolniłem po kilku latach, ale piłem i tak codziennie. Tylko to taki inny styl picia. Towarzyski, bez rzygania i uwalania się do nieprzytomności.
Od kilku lat zmieniłem picie do mniejszych ilości, czyli tylko weekendy i święta. A z 2 lata temu zmniejszyłem ilości o jakieś 30% i nad tym pracowałem. W tym roku celem było zmniejszenie do litra piwa dziennie w weekendy. Chodzi o to, że moja wątroba to przetrawiała, fizycznie wszytko było ok. Zawsze świetne wyniki badań.
Teraz będę robił następne, bo w Anglii wypadają raz na kilka lat i właśnie dzwonili się umawiać, więc wnet będę miał wyniki.
Także wypraszam sobie nazywanie mnie początkującym alkoholikiem. Na pewno nie początkującym :-)
(02-20-2024, 01:59 PM)tomakin napisał(a): [ -> ]U mnie po prostu jest jakaś choroba czy przypadłość, to już nie o obłączki chodzi, ale bardziej o objaw Terry'ego, który NIGDY nie pojawia się u zdrowych osób. Może być coś banalnego, np tarczyca, którą pechowo badałem akurat w momentach gdy wyniki były OK, a może być jakaś genetyczna wada która wyszła w wieku dorosłym, po tym, jak zwolniły hormony, powiedzmy wada która blokuje jakąś jedną jedyną substancję. I trafienie w tę konkretną rzecz to jak trafienie w totka.

Ciekaw jestem, czy jak się nie ma obłączków to czy mogą być bez objaw Terry'ego. Bo ja oczywiście mam Terry'ego, to chyba sprzedaż wiązana.
No, jak masz Terry'ego, to na pewno coś jest nie tak, prawdopodobnie z wątrobą. W prostych, podstawowych badaniach to nie wyjdzie, dlatego naukowcy zajmujący się paznokciami apelują, żeby zwracać na ten objaw uwagę, bo tam to widać zanim pojawi się w wynikach.

Każdy, kto ma objaw, jednocześnie nie ma obłączków. Ale w drugą stronę to nie działa, można nie mieć obłączków, a jednocześnie nie mieć objawu, tak się zresztą dzieje w znakomitej większości przypadków.

W ogóle wiedza o tym, co DOKŁADNIE odpowiada za objaw Terry'ego jest chyba kluczem to tajemnicy obłączków. One znikają u KAŻDEGO pacjenta z objawem Terry'ego, niezależnie od tego, co ten objaw wywołuje, czy tarczyca, czy wątroba, czy nerki. Mechanizm wywoływania objawu musi bardzo mocno wiązać się z tym, który odpowiada za wielkość obłączków.

Jak na razie najlepszy trop to to, że po kąpieli objaw znika, a kąpiel jedyne, co robi, to zmienia przepływ krwi przez drobne naczynka.
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4341326/

O, Q10 miał całkiem niezłe wyniki w poprawie stanu zdrowia ofiar zapalenia płuc. Badania z Iranu, więc nie tak do końca wiarygodne, ale lepszych nie ma.

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7574266.2/

a tu ryzyko ciężkiego przebiegu covid vs leki i suplementy, które brali ludzie, badanie z Izraela więc chyba wiarygodne.

Suplementacja Q10 zmniejszyła ryzyko ciężkiego przebiegu aż pięciokrotnie. Szkoda, że tak mała grupa badanych, ale mocną stroną jest to, że Q10 biorą z reguły ludzie bardziej chorzy, więc gdyby nie miał żadnego wpływu, to wyniki powinny być wręcz odwrotne, ludzie którzy go biorą powinni chorować częściej, bo po prostu mają gorsze zdrowie.

Są badania, gdzie pacjenci w szpitalu z ciężką grypą mają dużo niższy poziom, ale tu nie jest jasne, czy to przyczyna, czy skutek, bo nie wiadomo, jaki mieli poziom przed infekcją. A nawet gdybyśmy wiedzieli, to nie wiadomo, czy to brak Q10 sprawił, że ciężej chorują, czy może coś, co obniżyło im odporność, obniżyło jednocześnie Q10.

Z drugiej strony, suplementacja nic nie dała osobom z post-covid syndrome.

Q10 to jedna z tych rzeczy, które mają cudowne wręcz wyniki w badaniach, ale nigdy nic, kompletnie nic nie poczułem, jak to brałem. Wróć, w 2020 była poprawa wręcz magiczna, ale na ile to wynik Q10 ciężko powiedzieć, testowałem potem i nie było efektów. Może, mooooże Q10 jest potrzebny do tego, by w pełni zadziałało coś innego, np witamina B6 w aktywnej formie, bo te dwie rzeczy są w silnej synergii, może trzeba wyciszyć stres oksydacyjny, żeby Q10 prawidłowo zadziałał na poziomie komórki, zamiast być bezsensownie przepalany na walkę z wolnymi rodnikami.

Co jest istotne, wygląda na to, że on faktycznie chroni serce i faktycznie zmniejsza w jakimś stopniu ryzyko chorób nowotworowych, więc jest jakąś pomocą przy 2 najczęstszych przyczynach ciężkich chorób i śmierci.
https://www.walshmedicalmedia.com/open-a...uinone.pdf

Po wielu miesiącach prób wyleczenia pacjenta z atakami paniki, naszprycowaniu go wszystkimi możliwymi psychotropami bez żadnych efektów, spróbowano koenzymu Q10, Po kilku tygodniach pacjent był całkowicie zdrowy.

https://onlinelibrary.wiley.com/doi/full.../cns.12668

tu już bardziej wiarygodne, bo na grupie pacjentów pod kontrolą placebo, co prawda mała grupa i nie konkretnie z depresją czy nerwicą, ale efekty rewelacyjne. W zasadzie wszystkie objawy lękowe i depresyjne minęły.

Aż zacząłem się zastanawiać, czy mechanizm nerwicy lękowej w nadczynności tarczycy nie jest zależny od koenzymu, skoro w tej chorobie następuje tak silny spadek jego poziomu?
Pierwszy raz w życiu mam Q10 w proszku. Ale pogooglałem i wychodzi na to, że taki może się nawet lepiej przyswajać. To dlaczego wszyscy sprzedają jako zawiesinę? No zobaczymy.

Posmak miedzi dziś czułem, co oznacza, że jej poziom we krwi podniósł się po wczorajszym braniu pod język naprawdę bardzo wysoko i długo się utrzymywał, trochę dziwne, bo ona powinna dość szybko zniknąć z krwi.

A mostek to mnie bolał pewnie po prostu od kaszlu.
Jak CoQ10 przestałem brać, bo czułem się po nim bardzo osłabiony. Wydaje mi się, że obniżył mi ciśnienie - ale ja w ogóle mam raczej niskie ciśnienie, więc pewnie w tym problem.
Jak czytam, powoduje czasem osłabienie, jeśli stosuje się zbyt wysoką początkową dawkę. Jedni mówią, że to ciśnienie, inni, że kortyzol obniża. Po cynku nie czułeś podobnego osłabienia?

Kurcze, co człowiek to hipoteza, jeden gość własnie wypisuje, że Q10 powoduje przejście w stan regeneracji organizmu, przez co do momentu wysycenia tkanek, będą takie właśnie efekty senności i osłabienia.

Ciekawa hipoteza od lekarza jednego z gości na reddit (tak, tam sprawdzam Big Grin ), Q10 może zaostrzyć stan zapalny, poprzez dostarczenie organizmowi energii do walki z nim.

A, który konkretnie brałeś? Skoro był efekt, mniejsza z tym jaki, ale widoczny efekt, to znaczy, że na pewno się przyswoiło i podniosło poziom Q10 w tkankach, z tym co teraz biorę nie mam takiej gwarancji.

Zastanawiam się, czy to, co piszą o wysycaniu tkanek, to prawda. Jeśli tak, to powinno się zacząć od wyższej dawki, nawet ponad 300 mg dziennie. Obecnie jestem na 300 mg rozbite na 3 porcje, potem zejdę do 100 mg.