This forum uses cookies
This forum makes use of cookies to store your login information if you are registered, and your last visit if you are not. Cookies are small text documents stored on your computer; the cookies set by this forum can only be used on this website and pose no security risk. Cookies on this forum also track the specific topics you have read and when you last read them. Please confirm whether you accept or reject these cookies being set.

A cookie will be stored in your browser regardless of choice to prevent you being asked this question again. You will be able to change your cookie settings at any time using the link in the footer.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Borelioza
#1
Cześć,



Leczyłem się po wykryciu rumienia - około 25 cm średnica na udzie/kolanie.

kuracja trwała 4 tygodnie po tygodniu kuracji miałem nasilenie objawów.

Czytałem wszystkie posty wypisane dotyczące boreliozy i wciąż mam wątpliwości jak się teraz mam leczyć, bo :

- dalej mam ból szyi/karku
- ból w łokciu również mam
- nerwica lękowa również czyli: trudności ze snem, wcześniejsze przebudzenia, lęki, odczucie zimna w kończynach i takie tam.

Gdyby nie Strony on Pana to dalej bym nie wiedział co mi jest, a tak przynajmniej mam jakieś w miarę racjonalne teorie dotyczące stanu "po boreliozie". Dziękuję.

Jednak proszę o odpowiedź:

czy były osoby które leczyły się metodą IDSA 10-14 czy 28  potem miały objawy ale po pana radach stan się poprawił. Ile ich było?
Jak to generalnie wygląda. Czy po miesiącu mogę latami mieć zespół poboreliozowy. 

Dwa:

Jakie jeszcze występują teorie na zespół poboreliozowy?

Trzy:

Słyszałem, że rosjanie również długo leczą boreliozę i monitorują chorych do 2 lat. To samo tyczy sie Norwegii.

Czy coś wiadomo na ten temat i gdzie takie informacje (rzetelne) mógłbym znaleźć?


Pewnie to już było wałkowane setki razy ale nie widziałem wcześniejszego forum.

Będę wdzięczny za odpowiedź.
Odpowiedz
#2
Spotykałem się z sytuacjami, gdy objawy ze strony układu nerwowego utrzymywały się pomimo doksycykliny, ale znikały po wlewach z biotraksonu. Doksy słabo penetruje barierę krew-mózg.

"po moich poradach.." - nie prowadzę żadnego gabinetu ani nic, ktoś napisze na forum czasem pytanie i zazwyczaj nawet potem nie odpisze, czy mu pomogło czy nie. Ale regułą są sytuacje z opisu znajomych, że poprawa następowała dopiero kilka miesięcy po zakończeniu leczenia, gdy organizm po prostu się "zagoił". To nie ma wiele wspólnego z radami, jakie ci ludzie dostali, po prostu tak już jest w chorobach. Po krztuścu kaszle się jeszcze kilka miesięcy, chociaż bakterie znikają już po kilku dniach, niektórzy kaszlą do końca życia. Jak ktoś sobie pechowo skręci kostkę, będzie go boleć na zmianę pogody do końca życia. Niektóre tkanki nigdy się nie regenerują.

Znakomita część moich rad dotyczy wzmocnienia odporności, co powinno przełożyć się na o wiele większą szansę na pełne wyleczenie. Ale to ciężko ocenić z perspektywy tygodni, jakie zazwyczaj taka osoba spędza na forum. Jeśli ktoś uniknie nawrotu po roku, skąd ma niby wiedzieć, że uniknął? Jeśli będzie miał nawrót, to skąd ja to z kolei mam wiedzieć?

Jedna z ciekawszych hipotez z jakimi się ostatnio zetknąłem to pozostające w płynie stawowym jakieś resztki, powodujące reakcję antygenów czy coś takiego - teraz już tego nie znajdę, badanie sprzed może 2 lat. (a, znalazłem - https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC6613144/ )

Na Rosję bym w ogóle nie patrzył w kontekście standardów leczenia, bo to jak brać przykład z żula pod monopolowym, a co do Norwegii - pierwsze słyszę

https://tidsskriftet.no/2017/01/leder/ka...borreliose

https://tidsskriftet.no/en/2019/02/debat...tment#ref2

https://www.med.uio.no/helsam/english/re...130815.pdf

tak na szybko, wszystko wskazuje na to, że dostają standardowo 2 tygodnie.


Co powtarzam i będę powtarzał, najpewniejszym kryterium pozwalającym odróżnić aktywną infekcję od "zespołu poboreliozowego" czy po prostu fizycznych, nie zagojonych uszkodzeń po infekcji, jest obserwacja stanu zdrowia. W przypadku infekcji będzie się stopniowo pogarszać, w przypadku powikłań poinfekcyjnych, będzie stopniowa poprawa.
Odpowiedz
#3
Ok,

Czy twoi znajomi brali jakieś antybiotyki jeszcze jakieś poza standardowymi. Czy jednak stosowali jakieś alternatywne sztuczki? Czy tylko pilnowali zdrowia jako takiego?

Wsparcie odporności rozumiem : ADEK, NAC, magnez b6, B complex , Omega 3, olej z wiesiołka, itd.

A co z ziołami i biorezonansem?

Czy znalazłeś jakieś dane dotyczące tych metod? Mi znajomy powiedział że po 2 latach biorezonans mu pomógł.

I ostatnie napiszę tak:

W którą teorię najbardziej wierzysz i uważasz za najbardziej prawdopodobną.

Jeszcze raz dzięki.
Odpowiedz
#4
Biorezonans nic nie ma prawa dać, bo to w ogóle nie wpływa w żaden sposób na organizm, ale rozumiem, że jak ktoś wydał 500 zł to sobie będzie wmawiał, że poczuł się lepiej. Z ziół, czy raczej preparatów naturalnych, monolaurynę bym polecił, 5 gramów dziennie.

Podstawa to D3, cysteina (NAC) i cynk, te rzeczy najczęściej są problemem i je najczęściej trzeba uzupełnić.

Ze znajomymi aż takiego kontaktu nie mam, pisali mi jako ciekawostkę, że po wlewach była większa poprawa niż po doksy, oba przypadki to wieloletnia borelioza układu nerwowego.

Co do hipotez, mi najbardziej prawdopodobne wydaje się pozostawienie przez bakterie "śmieci" w miejscach, gdzie jest wolny metabolizm i skąd te śmieci nie mogą tak łatwo zniknąć. Przemawia za tym fakt, że antybiotyki dają u takich osób zerową poprawę, a także to, że nigdy nie mają pogorszenia objawów, zawsze jest stopniowa poprawa. Gdyby mieli żywe bakterie, to byłaby JAKAŚ reakcja na antybiotyki byłyby przypadki pogorszenia. Inną opcją są choroby typu autoimmunologicznego, gdzie też byłby podobny przebieg.
Odpowiedz
#5
witam,

Proszę byś zapoznał się z tym badaniem w linku

http://europepmc.org/article/MED/2966201...e-06-00033

Mam nadzieję że masz chwilkę by nad tym usiąść.
Odpowiedz
#6
Tak, nawet o tym badaniu był wpis na blogu.

W skrócie - autorka wykryła też helicobacter w ranach pacjentów na plecach, co jest mniej więcej tak prawdopodobne jak nie wiem... wykrycie mrówek w płucach ludzi z covid i tłumaczenie, że to nie żaden wirus tylko mrowiska sobie tam owady robią? Doczytała gdzieś, że objawem helicobacter są zmiany skórne i wymyśliła sobie badania, gdzie te niby helicobacter odpowiadają za powstanie zmian na plecach, ale nie doczytała, że chodzi o zmiany skórne będące reakcją organizmu na stany zapalne w żołądku.

Innymi słowy, autorka znana jest z tego, że najzwyczajniej w świecie wymyśla wyniki pod swoje tezy.

Może dokładniej opiszę, jak to było z tym jej innym badaniem.

Jest takie coś, jak "morgellony" czy jak to sobie ludzie nazywają. W skrócie - część osób chorych psychicznie ciągle się drapie, przez co mają rany nie gojące się całymi miesiącami, nawet latami. Jak to chorzy psychicznie, wymyślili sobie, że to "morgellony", jacyś przybysze z kosmosu czy uj go wie co to, znajdują tam niby jakieś "nitki" pasożytów, w rzeczywistości są to kawałki tkaniny z ubrań. Dziwnym trafem te wszystkie rany błyskawicznie goją się, gdy przypnie się pacjenta pasami do łóżka i nie może się drapać, nagle pasożyty znikają.

Prawdziwymi pasożytami są pseudolekarze, którzy wmawiają chorym psychicznie, że to jakieś infekcje, dzięki czemu mogą na frajerach zarabiać grubą kasę, sprzedając im leki. Dość popularne jest wmawianie im właśnie boreliozy. W tym kierunku poszła ta pseudolekarka, której badanie wkleiłeś - do tego poszła krok dalej, bo wmawia też pacjentom, że tam jest "helicobacter". Jak wspominałem, gdzieś wyczytała, że helicobacter powoduje zmiany skórne, ale już była za głupia by doczytać, że chodzi o uszkodzenia żołądka, przez co (między innymi) alergeny z jedzenia łatwiej dostają się do krwi, stąd zmiany skórne. Sama bakteria nie może być nigdy wykryta w skórze, bo fizycznie nie jest w stanie żyć w takim środowisku. Pseudolekarki - i jej ofiar, pacjentów - nie obchodzi to jednak, opublikowała badanie, gdzie "udowodniła" że morgellony to infekcja boreliozą i helicobacter w skórze, w związku z tym jedyny ratunek to wizyta w jej prywatnym gabinecie i oddawanie jej pieniędzy, terapia ma trwać do momentu gdy pacjentowi skończą się pieniądze na wizyty w jej prywatnym gabinecie.

Podsumowując - nie wiemy wszystkiego o boreliozie, ale akurat to badanie jest zwykłym oszustwem, podobnie zresztą jak sporo innych. Tu mieliśmy szczęście, bo autorka okazała się tak bezdennie głupia, że pozwoliła się zdemaskować publikując rzecz fizycznie niemożliwą do zaistnienia.

Krąży jeszcze drugie badanie, wklejane wszędzie przez szarlatanów i pewnie w końcu na nie trafisz, chodzi o to z małpami które niby miały bakterie po długotrwałym leczeniu. "Udowodniono" to wszczepiając im w skórę sterylne larwy kleszczy i sprawdzając, że te larwy po wyssaniu krwi miały w sobie bakterie boreliozy. Problem w tym, że potem inni naukowcy wszczepili w skórę ludzi z "zespołem poboreliozowym" takie same larwy i w nawet jednej z nich nie znaleziono bakterii.
Odpowiedz
#7
No dobra czyli generalnie uważasz, że te badanie jest w jakiś sposób zafałszowane. Hmh... To dlaczeo jest umieszczane w tych czasopisamach na których ty się opierasz?Jak w takim razie rozpoznajesz które twoim zdaniem jest załafszowane a które nie? Która lekarka jest ta niegodna zaufania twoim zdaniem?


I tak przy okazji.

Odkąd suplementuje NAC, magnez, omega 3/6, olej z wiesiołka olej lniany - sądzę że dzięki temu bóle głowy ustąpiły i nieco lepiej się wysypiam.

Jednakże dalej mam bóle stawów i karku. Czosnek natomiast niewątpliwie miał wpływ na mój katar. Znaczy ustał po suplementacji.

Nie wiem jeszcze jak poprawić dokrwienie do stawów żeby stan stawów się poprawił.

Co sądzisz o detoksykacjach?
Odpowiedz
#8
Człowieku, KAŻDY może zamieścić swoje badanie w tych czasopismach i to jest właśnie urok nauki - zasadniczo nie ma cenzury, o ile autor sam nie przyzna się do fałszerstwa. A chcąc ocenić co jest prawdziwe, najlepiej zobaczyć ile jest badań popierających każdą tezę. Jak masz 666 badań dowodzących, że papierosy powodują raka płuc i 1 które mówi, że nie powodują - w którą wersję uwierzysz?

Przy czym czasem rzecz jest oczywista, gdy udaje się złapać "naukowca" na bezczelnym kłamstwie, tak jak autorkę tego badania co podałeś.

Ze stawami jest ten problem, że one po prostu się nie zregenerują, gdy zostały uszkodzone. Nigdy. Można próbować brać kolagen, chondroitynę czy MSM, ale to nie będzie miało dużego wpływu. Z czasem zanikają stany zapalne jeśli jakieś są i stan sam się poprawia, ale to tyle.

Co do detoksykacji - nie istnieje takie coś, nie licząc kilku dosłownie przypadków podania specyficznej substancji wiążącej np ołów i dzięki temu można go wysikać. A jak chce się "usunąć toksyny" to trzeba po prostu przestać je zjadać i powoli, stopniowo ich stężenie w organizmie spadnie.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości