This forum uses cookies
This forum makes use of cookies to store your login information if you are registered, and your last visit if you are not. Cookies are small text documents stored on your computer; the cookies set by this forum can only be used on this website and pose no security risk. Cookies on this forum also track the specific topics you have read and when you last read them. Please confirm whether you accept or reject these cookies being set.

A cookie will be stored in your browser regardless of choice to prevent you being asked this question again. You will be able to change your cookie settings at any time using the link in the footer.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ewolucja vs Kreacjonizm i inne teorie
#11
Ja zawsze miałem problem z autorytetami, nie umiałem przyjąć do wiadomości, że ktoś może coś mi kazać, jeżeli jest taki jak ja, albo gorszy ode mnie. Oczywiście przyjmowałem uwagi od wszystkich, ale segregowałem je szacunkiem do osób, które mi coś mówiły.
Ja od zawsze miałem totalnie wywalone na to co inni o mnie myślą i mówią. Nie miałem jakiegoś wygórowanego zdania o sobie, więc nie wiem skąd się to wzięło. Po prostu mi totalnie wisiało co inni myślą, a nawet lubiłem wzbudzać kontrowersję. Byłem antyreligijny w czasach kiedy ludzie patrzyli na to bardzo krzywo, byłem wegetarianinem w czasach, kiedy jak nie jadłeś mięsa, to byłeś chyba szatanistą.
Zawsze grałem pod prąd, a moja samoocena była w miarę ok, ale rosła ponieważ byłem lubiany, ponieważ zawsze za mną chodziła grupa ludzi, która po latach zrozumiałem, że mnie w jakiś sposób czciła. Może to oczywiście za wielkie określenie, ale miałem znajomych, którzy po prostu wzorowali się na mnie i widziałem, że chodzą za mną.
Dziewczyny też latały za mną, mimo, że nigdy nie uważałem się za przystojnego, że byłem chudy jak szkieleton, ale coś we mnie było, że laski do mnie lgnęły i często moje kilkugodzinne znajomości z nowo poznanymi dziewczynami kończyły się w łóżku.
Poza tym uwielbiałem szczerość, często graliśmy ze znajomymi w gry związane ze szczerością. Ogólnie miałem patrząc z perspektywy czasu dobrze dobranych znajomych z którymi dogadywaliśmy się super.
I zawsze mnie odstraszały większe grupy ludzi, czyli religie, partie, a nawet kibice. Wszystko co wiązało ludzi w grupy uznawałem za głupotę, za bycie baranem zamiast wilkiem.
Nie cierpię też takich rzeczy jak lojalność i przywiązania do grupy, rodziny, partii itd. Jeżeli coś mi nie pasuje, to wyłączam to i tyle. Czy to podpadnie mi matka, czy brat, czy najbliższy przyjaciel.
Nie mam problemów z przyznawaniem się do błędów, to też nie sprawiało mi nigdy problemów, to po prostu jakaś droga rozwoju.
Odpowiedz
#12
Mamy najwyraźniej nieco odmienne podejście do niektórych spraw, ale to dobrze. Najważniejsze, że Twoje się sprawdza, zresztą trochę go czasami zazdroszczę. Ja jestem bardziej skłonny do podporządkowywania się, uznawania autorytetów, częściej wchodzę w rolę rozjemcy w konfliktach innych. Przeważnie idę z prądem i zdanie innych, bliskich osób jest dla mnie ważne. Lubię być doceniany i chwalony, jak każdy, ale najlepiej się czuję będąc przyrównywany do średniej. Nie wychylać się, nie mówić za dużo, być dla innych pozytywnym, ale przezroczystym człowiekiem. To ma plusy i minusy, ale w ostatecznym rozrachunku chyba nie jest źle.

W dyskusjach politycznych, ideowych, religijnych, czy nawet w wojenkach typu konsole vs. PC już zwykle nie biorę udziału, a jeśli już, to staram się podchodzić spokojnie i przede wszystkim neutralnie. Bo na podstawie tego, co pisałem wcześniej, wiem, że nic się nie zmieni u nikogo. M

Mając wiedzę o psychologicznych aspektach trudności związanych z przekonaniem kogoś do swojej racji, zbudowałem pewne swoje niepisane zasady w dyskusjach: otóż ważne jest, by nie traktować dyskusji jako konfrontacji między stronami, a jedynie jako wspólną próbę przetestowania różnych koncepcji i zbliżenia się do prawdy. Nie deklarować, że jest się prawdziwości swoich poglądów pewnym (lub pewnym nieprawdziwości poglądów interlokutora), a już w żadnym wypadku nie przedstawiać swoich poglądów jako "prawdy obiektywnej". Stanowczo wystrzegać się arogancji, złośliwości, protekcjonalnego tonu, etykietowania i ataków personalnych. Wskazane jest używanie asekuracyjnych zwrotów podkreślających niepewność swoich racji i dopuszczalność słuszności racji przeciwnika, np.,: "w świetle znanych mi dowodów, bardziej prawdopodobne wydaje mi się...", "przypuszczam, że...", "... wydaje mi się niezbyt rozsądne/niewystarczająco przekonujące" itp..

Może to wyglądać jako niepewność lub niechęć do przedstawiania i bronienia swoich racji, ale wiele razy już dużo mi to dało. A najwięcej to świętego spokoju. Poza tym ludzie lubią, jak się inni z nimi zgadzają. Nawet jeśli jest to tylko zgoda chwilowa, na czas dyskusji. Dlatego na przykład jak ktoś narzeka na coś, to ja mu przytakuję i też narzekam na to samo, chociaż tak naprawdę mogę nie mieć powodu do narzekania.

Uważam też, że religie mają pewne plusy - są gotowym zbiorem praktyk, rytuałów i sposobu myślenia. Dla wielu osób lepsze będzie przyjęcie całego pakietu zakazów, nakazów, sposobu myślenia, rytuałów oraz celu w życiu, niż szukanie tego pojedynczo. Swego czasu interesowałem się zagadnieniem Jezusa historycznego. Dla mnie to było fajne hobby. Mimo iż jestem niereligijny, bo wiarę straciłem głównie pod wpływem książek Lema i Dawkinsa.

Ze szczerością też jestem ostrożny. Uważam, że nie zawsze szczerość popłaca, a czasem trzeba stosować białe kłamstwa. Też nie miałem z tego powodu nigdy nieprzyjemności. Staram się robić tak, żeby nie urazić nikogo, chyba że ktoś faktycznie mnie atakuje, wtedy włączam tryb obrony.
Ty masz nieco inny sposób na życie, bardziej bezpośredni niż mój. Być może to wynika z naszych cech charakteru, których łatwo nie zmienimy (i to mimo mojej wiary w to, że siłą woli i zmuszaniem się można osiągnąć bardzo dużo). Być może wynika to też z tego, że nie nigdy nie przeszedłem etapu buntu młodzieńczego, choćby przeciwko rodzicom i zawsze byłem za wzór. Minusem jest to, że do dziś mam trudności w sprzeciwianiu się matce.

Ten wątek poszedł w stronę prezentowania naszych osobistych postaw, a to też nie o to chodziło autorowi.
Wracając do tematu - dla mnie kreacjonizm jest ciekawie stworzonym mitem, który ma swoje podłoże w każdej pierwotnej cywilizacji. Bo opisy powstania świata w kilka dni w księgach różnych cywilizacji nie różnią się tak bardzo. Sumerowie i Babilończycy mieli bardzo podobne już dużo wcześniej, niż Izraelici, więc można pomyśleć, że było to w pewien sposób kopiowane lub inspirowane przez inne kultury. Daję wiarę teorii ewolucji.
Odpowiedz
#13
(08-28-2023, 11:16 AM)neko1witek napisał(a): Ja od zawsze miałem totalnie wywalone na to co inni o mnie myślą i mówią. Nie miałem jakiegoś wygórowanego zdania o sobie, więc nie wiem skąd się to wzięło. Po prostu mi totalnie wisiało co inni myślą, a nawet lubiłem wzbudzać kontrowersję. 

To jest bardzo ciekawe, że ludzie piszą jak bardzo mają wywalone na coś, jakbyś miał wywalone to byś o tym nie pisał, po prostu wyjebane i tyle.

Odnośnie tematu boga to rozwiązuje je zasadniczo 1 pytanie: czy inteligentny umysł może istnieć bez stwórcy? Jeżeli może to bóg jest niepotrzebny, a jeżeli nie może to kto stworzył boga? Jeżeli nie może to ktoś musiał stworzyć boga i dalej ktoś twórce twórcy boga i tak to leci w nieskończoność. Wniosek z tego taki, że boga nie ma. Nikt z religijnych ludzi, których znam nie umiał sensownie odpowiedzieć na to pytanie. 

Odniośnie ufo to ja wierzę, że gdzieś w kosmosie istnieje jeszcze życie poza naszym i to pewnie w miliardach miliardów miejsc. A tak poza szurstwem i teoriami spiskowymi to w USA powstała komisja do badania spraw UAP (ufo). Pentagon potwierdził też autentyczność niektórych ciekawych filmików, więc sprawa jest ciekawa. Jednakże jakbym miał strzelać jest to po prostu jakieś zjawisko atmosferyczne, którego nie znamy, coś jak piorun kulisty. A reszta, te porwania etc. to wszystko opiera się na dowodach anegdotycznych, czyli trzeba uwierzyć, że kogoś porwało ufo czy co tam.
Odpowiedz
#14
(09-13-2023, 04:14 PM)munieslaw napisał(a):
(08-28-2023, 11:16 AM)neko1witek napisał(a): Ja od zawsze miałem totalnie wywalone na to co inni o mnie myślą i mówią. Nie miałem jakiegoś wygórowanego zdania o sobie, więc nie wiem skąd się to wzięło. Po prostu mi totalnie wisiało co inni myślą, a nawet lubiłem wzbudzać kontrowersję. 

To jest bardzo ciekawe, że ludzie piszą jak bardzo mają wywalone na coś, jakbyś miał wywalone to byś o tym nie pisał, po prostu wyjebane i tyle.

Odnośnie tematu boga to rozwiązuje je zasadniczo 1 pytanie: czy inteligentny umysł może istnieć bez stwórcy? Jeżeli może to bóg jest niepotrzebny, a jeżeli nie może to kto stworzył boga? Jeżeli nie może to ktoś musiał stworzyć boga i dalej ktoś twórce twórcy boga i tak to leci w nieskończoność. Wniosek z tego taki, że boga nie ma. Nikt z religijnych ludzi, których znam nie umiał sensownie odpowiedzieć na to pytanie. 

Odniośnie ufo to ja wierzę, że gdzieś w kosmosie istnieje jeszcze życie poza naszym i to pewnie w miliardach miliardów miejsc. A tak poza szurstwem i teoriami spiskowymi to w USA powstała komisja do badania spraw UAP (ufo). Pentagon potwierdził też autentyczność niektórych ciekawych filmików, więc sprawa jest ciekawa. Jednakże jakbym miał strzelać jest to po prostu jakieś zjawisko atmosferyczne, którego nie znamy, coś jak piorun kulisty. A reszta, te porwania etc. to wszystko opiera się na dowodach anegdotycznych, czyli trzeba uwierzyć, że kogoś porwało ufo czy co tam.

Prawda jest taka, że gówno wiemy o otaczającym nas świecie. Człowiek zbadał dopiero skrawek ziemi, a dużo pozostaje nieodkryte np. wnętrze ziemi lub nawet głębiny oceaniczne. Wszystko rozchodzi się o to czy istnieje jakaś wyższa istota która wszystko stworzyła. 

Mówisz, że ktoś musiałby stworzyć też Boga, a może to Bóg istnieje od zawsze i istnieje innym wymiarze, którego kompletnie nie rozumiemy i nie potrafimy pojąć? My żyjemy w świecie, gdzie wszystko ma swoją przyczynę i istnieje czas, a może w sferze w której mieszka Bóg czas nie istnieje. Jeśli to Bóg stworzył wszystko, wszystkie prawa fizyki i czas, więc on sam musiałby być poza czasem, w jakimś wymiarze który jest poza naszym zrozumieniem. Istnieje też taka możliwość, ale jak mówiłem - gówno wiemy i prawdopobnie nigdy się nie dowiemy.
Odpowiedz
#15
Trudno mi mimo wszystko ogarnąć umysłem "istotę" bez początku, bez końca już prędzej.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości